środa, 24 lutego 2016

Mroczne tajemnice kpopu

Jeśli ktoś interesuje się kpopem trochę dłużej, pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że cukierkowo- pastelowe koncepty i wiecznie uśmiechnięci idole są jedynie przykrywką, aby ukryć mroczny świat koreańskiego show biznesu. Nie mówię, że dotyczy to wszystkich, jednak wiele osób wciąż widzi idoli przez pryzmat kamery, jako idealnych i szczęśliwych posiadaczy sławy i pieniędzy- pamiętajmy jednak, że na kamerach i różnych nagraniach widzimy to, co gwiazdy (ewentualnie agencje) chcą, abyśmy widzieli.



Po pierwsze: wygląd. Nie jednej fance zdarzyło się płakać i fangirlować, widząc idealną twarz i dobrze zbudowane ciało swojego biasa. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele dana osoba poświęciła, aby to osiągnąć.
Pomijam już wyciskanie na siłowni, bo to, w przemyśle muzycznym i rozrywkowym jest raczej naturalne. Korea jest krajem z największym współczynnikiem operacji plastycznych na świecie, a do Seulu zjeżdżają się ludzie z całej Azji, aby poprawić sobie nos czy kształt twarzy. Niby nic takiego, ale gdy spojrzymy w kpop zobaczymy, że jest naprawdę mało gwiazd które nigdy nie poszły "pod nóż" i nie zrobiły sobie podwójnej powieki (Azjaci naturalnie mają pojedynczą- "podwójna" to taka, jaką ma "rasa biała"), albo nie zmienił kształtu nosa na bardziej europejski. Tak, także w Korei panuje przekonanie, że to, co zachodnie jest dużo lepsze- od sprzętów do wyglądu.
Jak można się spodziewać, na idolach ciąży ogromna presja do bycia perfekcyjnym. Wystarczy przypomnieć sobie komentarze pisane do Jimina z BTS po tym jak stracił swój abs, który był jednym z jego znaków rozpoznawczych. Image, który prezentują celebryci jest jednym z najważniejszych czynników pozwalającym osiągnąć sukces- wygląd idoli jest więc często dużo ważniejszy niż talent czy umiejętności taneczne.. w końcu chodzi też o to, aby takiego Koreańca miło się oglądało, prawda?
Oprócz tego, idole powinni uchodzić za idealnych obywateli. Nie mogą sobie pozwolić na robienie nielegalnych rzeczy, na chodzenie na zbyt ostre imprezy (a przynajmniej nie oficjalnie). Przed kamerą wspierają akcje charytatywne, ale nigdy się nie dowiemy, czy naprawdę zależy im na tych ludziach, czy robią to na pokaz.


A co się stanie, kiedy przeciętna nastolatka naogląda się idealnych, wysportowanych i ładnych chłopców tańczących do chwytliwych piosenek? Prawdopodobnie zaczyna myśleć, że tak wygląda cała Korea i wszyscy Koreańczycy. Oczywiście, to nieprawda. Pamiętajmy, że wygląd wielu kpopowych gwiazd zawdzięczamy kamerom, retuszowi i operacjom plastycznym- naprawdę, nie wszyscy Koreańczycy są uroczy, umięśnieni, wysocy, przystojni i rozbrajająco się uśmiechają.

Jak już jesteśmy w temacie mężczyzn- pomimo, że mamy XXI wiek, kobiety wciąż nie są traktowane na równi z facetami. Zazwyczaj za wykonywanie tej samej pracy dostają mniej pieniędzy, trudno je znaleźć na kierowniczych stanowiskach, a rodzina i znajomi krzywo się na nie patrzą, gdy postanawiają wybrać karierę zamiast założenia rodziny- tak samo jest w kpopie. Oczywiście, sytuacja ulega zmianie, ale naloty dawnego systemu wciąż pozostają i pewnie jeszcze długo nie będą całkowicie wyplenione. Nie tylko kobietom się mniej płaci- obcokrajowcy, szczególnie z innych azjatyckich krajów również mają ten problem. Idealnym przykładem jest tutaj EXO- chińscy członkowie byli dyskryminowani i, jak później mówili, dostawali dużo mniejsze wynagrodzenie niż ich koreańscy koledzy, a mimo wszystko musieli być wiecznie szczęśliwi i uśmiechnięci.



Nie tylko jednak agencje dają idolom w kość- wyczerpujący dla nich są tzw. sasaeng, ukazujący tą złą i momentami niebezpieczną stronę fanów. Sasaeng łamią prywatność idoli chcą wiedzieć o nich jak najwięcej (rzeczy takich jak adres, numer karty kredytowej, dowodu, telefon itp), a także potrafią godzinami przesiadywać pod agencją muzyczną, aby ich spotkać i sprawić, żeby idole ich zapamiętali- niby nic złego, ale nie zawsze robią to w humanitarny sposób (zdarzały się przypadki, że gwiazdy obrywali od sasaeng np kamieniami- no cóż, wtedy przecież byli zapamiętani...).
I niech idole nie zbliżają się za bardzo do kobiet, a idolki do mężczyzn! To przecież rola sasaenga, aby wyjść za mąż za swojego oppę. Wielokrotnie zdarzały się przypadki, że "fanki", zamiast cieszyć się ze szczęścia idola kiedy ten odnalazł swoją drugą połówkę, obrzucały ich błotem mówiąc o ich związku naprawdę nieprzychylne opinie, co w kilku przypadkach doprowadziło do samobójstw wybranek idoli (szczególnie, jeśli te nie były sławne). Nie wspomnę już o chamskich komentarzach, które co chwila pojawiają się pod zdjęciami czy filmami idoli obrażając ich bez skrupułów.
Ja rozumiem, że każdy z nas w jakimś stopniu chciałby ożenić się z idolem, albo chociaż się z nim zaprzyjaźnić, ale mam nadzieję, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że są oni normalnymi ludźmi- na świecie jest wiele miliardów ludzi i jest raczej marna szansa na ślub z naszym biasem.



No dobra, ale załóżmy że istnieje zespół który nie ma sasaengów- zwykli, cywilizowani fani także nie raz dają mu w kość. Ledwo jakaś grupa zdąży mieć comaback i powróci z nową piosenką czy albumem, a fani od razu chcą trasy, koncerty, kolejne hity. Wiadomo, na tym polega praca idoli, która w brew pozorom nie należy do łatwych. Idole czują niesamowitą presję- są wykończeni tym trybem życia, ale nie chcą zawieść fanów, którzy ich wspierają- czym jest jednak wsparcie, jeśli wciąż wymagają nowych piosenek, koncertów i gadżetów, a najlepiej wszystkiego naraz?
Przyjrzyjmy się więc piosenkom idoli- istnieje bardzo niewiele celebrytów, którzy sami piszą słowa i muzykę i należą do nich głównie raperzy. Nie muszę chyba wspominać o komercji, prawda? Większość rytmicznych piosenek pisana jest przez zagranicznych tekściarzy i rolą piosenkarza jest jedynie tak zaśpiewać utwór, żeby sprzedać utwór jak największej ilości osób- nie bez przyczyny wiele idoli ochrzczono mianem "maszynek do zarabiania pieniędzy".

Nie wiemy o wielu rzeczach, związanych z naszymi idolami- skutecznie umieją ukrywać depresje, nałogi, smutek i zmęczenie, które są prawdopodobnie powszechne w prywatnym życiu idoli.
"Ale mój bias jest idealny! On nie pali, nie pije, nie ćpa, nie ma depresji i jest szczęśliwy!"- tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy, jeśli nie poznamy go osobiście na innych relacjach niż fan- idol.


Często w zespołach i agencjach panuje tak napięta i niemiła atmosfera, że nie mogą nawet liczyć na wsparcie kolegów- tak, zespoły w większości nie są piątką przyjaciół z dzieciństwa, którzy postanowili razem śpiewać. Są tworzone przez agencję z całkiem obcych sobie ludzi i bossów zazwyczaj nie obchodzi, czy członkowie się lubią- muszą przecież jedynie zarabiać pieniądze, sprawy towarzyskie schodzą na dużo dalszy plan (już nie wspomnę o zakazie randkowania). Dodatkowo wielokrotnie zdarzało się, że członkowie/ członkinie zespołu znęcały się nad sobą nawzajem, podtrzymując wręcz trującą atmosferę w zespole- oczywiście, my, jako fani, nie zobaczymy tego na ekranie laptopa ani nawet na koncercie.
Nie chcę tutaj użalać się nad idolami- przecież nikt nie kazał im iść na przesłuchanie do agencji. Chcę tylko pokazać, że świat kpopu wypełniony cukrem i gwiyomi nie jest tym, czym myślimy, a wiele osób, szczególnie jeśli niedawno zaczęli słuchać kpopu nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

Oczywiście, jak wspomniałam, post nie tyczy się wszystkich gwiazd, bo istnieją zespoły, które nie należą do tego schematu. Mówię jednak o ogóle koreańskich idoli i sytuacje, jakie opisałam zdarzają się w show biznesie na porządku dziennym.

Dziękuję facebookowej grupie Kpopowy Spam za zainspirowanie mnie do tego posta :*
Proszę o komentarze i wyrażanie swoich opinii!


______________________
źródła: http://www.news.com.au/entertainment/music/the-dark-side-of-kpop-what-lurks-beneath-the-surface-of-this-perfect-plastic-world/news-story/bfa6f7bd0ab5e6c985d43c8a680cabb6

niedziela, 21 lutego 2016

Koreańskie gwiazdy, które pobiły rekord Guinnessa

Korea jest dość specyficznym krajem i, podobnie jak reszta Azji, lubi bić najróżniejsze rekordy, a wiadomo- im dziwniejsze, tym lepsze. Nic więc dziwnego, że idole, dla zabawy, albo całkowicie przypadkowo nie chcą stać z tyłu i próbują swoich sił w pobijaniu rekordów- przecież każdy chce być w czymś najlepszy na świecie, prawda?

1. Wideo na YouTube z największą ilością wyświetleń


Mowa tu oczywiście o słynnym Gangnam Style, które sprawiło, że wiele osób zaczęło odróżniać ten mały kraj gdzieś na wschodzie na tle innych, przysparzając mu sporo popularności i zainteresowania. Może sam Gangnam Style nie był jakąś bogatą merytorycznie piosenką z głębokim przekazem, ale, trzeba przyznać, że zarówno refren jak i prosty taniec niesamowicie wpadają w ucho, co jest podstawą do sukcesu. Teledysk PSY ma obecnie aż 2 522 695 061 wyświetleń, a ta liczba wciąż rośnie!

2. Najwięcej komentarzy na Weibo


Jak już jesteśmy w temacie popularności internetowej, nie możemy pominąć Luhana, byłego członka EXO, który pod swoim postem opublikowanym 10 września 2012 zdobył największą ilość lajków i komentarzy w całej historii chińskiego portalu. Nie mogłam niestety znaleźć informacji o czym Lulu napisał ten post, który musiał być wręcz niesamowicie inteligentny, lub nieziemsko kontrowersyjny, ale no cóż- chyba nie spodziewał się, że zostanie za niego tak bardzo nagrodzony ;)

3. Największy fandom


Większość nowych kpoperów prawdopodobnie nie będzie nawet kojarzyć tego zespołu, a szkoda, bo chłopcy naprawdę dają czadu! Mowa tu oczywiście o kultowym TVXQ, których fandom zwany Cassiopeia w 2008 roku wynosił ponad 800 000 członków- dzięki temu pobili rekord Guinessa wcześniej ustanowiony przez Elvisa Presleya!

4. Największa ilość ubranych na siebie ubrań


Ten, jakże ambitny rekord ustanowił jeden z członków zespołu ZE:A, Kwanghee. Skąd właściwie taki pomysł? Chłopak zrobił to z okazji międzynarodowego dnia ochrony środowiska, w 2011roku. Łącznie Kwanghee miał na sobie aż 252 t-shirty, co wyglądało naprawdę zabawnie! Chociaż, ciekawa jestem jak zdołał je wszystkie założyć ;)


Dzisiaj niestety taki krótki post, ale mam nadzieje, że Wam się spodoba :) Piszcie w komentarzach swoje opinie i pomysły- bardzo chciałabym wiedzieć co azjatyckiego Was interesuje najbardziej i o czym chcielibyście czytać:)

_____________
źródło: google, koreanboo

sobota, 13 lutego 2016

Trochę inna strona japońskiej muzyki

Uwielbiam japońską muzykę i interesuję się nią nawet dłużej niż k-popem. Ostatnimi czasy jednak odkryłam wiele fajnych i ciekawych piosenek, które mimo, że podchodzą pod j-rock, j-pop czy metal, to mają w sobie wiele różnych gatunków i naprawdę przyjemnie się ich słucha.
Dla tych, co nie mają planów na jutrzejsze święto zakochanych, polecam więc usiąść z kubkiem kawy albo czekolady i pooglądać te trochę inne teledyski, bo naprawdę warto ;)

Tradycja w połączeniu z nowoczesnością, pianino połączone z gitarą elektryczną i perkusją, szokujące stroje, ale jednak normalne,.. to wszystko znalazłam w tych kilku piosenkach, które podbiły moje serce. Znalazłam te zespoły niedawno i całkowicie przypadkowo i naprawdę żałuję, że nie znałam ich wcześniej!

1. Sekai No Owari


Piosenka jest dość dramatyczna, podobnie jak angielski tekst. W tym teledysku bardzo podoba mi się połączenie klasycznej czerni i bieli z kolorowymi elementami, prawdopodobnie zwiastującymi szczęście, albo inne pozytywne odczucie. Połączenie klasycznego pianina z lekkim rockiem daje naprawdę idealną mieszankę, której aż chce się słuchać! Teledysk, mimo że melancholijny jest ciekawie zrobiony i ma w sobie coś magicznego, co sprawia, że nie można oderwać wzroku od tego, co dzieje się na ekranie.
Jak się można domyślić, po usłyszeniu tej piosenki zaczęłam automatycznie przeszukiwać YouTube, aby znaleźć także inne utwory tej grupy, mając nadzieje, że będą mieć podobny klimat i, na szczęście, się nie pomyliłam!
Zespół ma w swojej muzyce coś innego, z jednej strony członkowie zespołu występują w dość komicznych czy kontrowersyjnych strojach, ale w ich piosenkach jest coś smutnego, pełnego złości, jakby zamknięty krzyk, pragnący się wydostać. Szczerze powiem, że nie słyszałam jeszcze czegoś podobnego, a ta mieszanka bardzo mi się podoba. Sekai No Owari jest jedną z tych formacji, których muzyki nie da się łatwo zapomnieć i można ją interpretować na wiele różnych sposobów, a refreny piosenek wciąż pozostają nam w głowie. I w sumie dobrze, bo to, co tworzą jest naprawdę świetne i godne polecenia!



2. Yuzu





Przede wszystkim zakochałam się w piosence, która wpada w ucho i jest po prostu genialna, aby się trochę odstresować. Nie znam się za dobrze na gatunkach muzycznych, ale wydaje mi się, że to pop połączony z elementami rocka i może jakiejś tradycyjnej muzyki- co by nie powiedzieć, chłopcy naprawdę dobrze połączyli i dopracowali swoje brzmienie. Oprócz piosenki, nie można przejść obojętnie koło teledysku, który pomimo niewielu kolorów, idealnie pasuje do utworu i do całego klimatu, dzięki czemu wręcz przenosi słuchającego w cudowny świat muzyki. Bardzo podoba mi się ten duet i mimo, że inne ich piosenki nie przypadły mi tak bardzo do gustu, ta zdecydowanie należy do moich ulubionych!

3. BRIDEAR

(niestety, blogger proponuje mi tylko nagranie z koncertu, które nie należy do najlepszych.
Propnuję obejrzenie teledysku dziewczyn, którego, niestety
nie udało mi się znaleźć w bloggerowej wyszukiwarce ----> klik)

Żeby nie było, że tylko faceci śpiewają w Japonii, teraz zaproponuję świetny, w całości żeński jrockowy zespół, któego dość ostra i agresywna muzyka jest w stanie zmotywować, pobudzić i... rozkochać w sobie. Nie wiem jak wy, ale ja całkowicie uległam urokowi i talentowi dziewczyn a także jakiejś energetycznej aurze, która z nich emanuje, Osobiście rzadko słucham japońskich żeńskich zespołów, bo większość z nich jest po prostu przesłodzonymi dziewczynkami, ale, jak widać, japoński rock ma w zanadrzu kilka naprawdę świetnych formacji płci pięknej. Fanom cięższej muzyki, dziewczyny z pewnością przypadną do gustu!

4. Ling Tosite Sigure


Mimo, że sam zespół uważa, że podchodzi pod gatunek indie rock, wydaje mi się, że w swoich piosenkach umieszczają dużo więcej. Oprócz uczuć, które są niezwykle widoczne w każdej minucie piosenki, jest tu wiele rzeczy, które przyciągają uwagę. Może teledyski nie są specjalnie skomplikowane i nie opowiadają historii, jednak wystarczy dobrze wsłuchać się w melodię, aby usłyszeć jej głębię. Osobiście uważam, że głosy wokalistów momentami są zbyt wysokie, ale to też nadaje formacji swój urok i trochę wyróżnia ich od całej reszty japońskiego przemysłu muzycznego. Ciekawe jest też to, że wokalistami w zespole są kobieta i mężczyzna, co raczej nie często się zdarza w azjatyckich zespołach (nie mówię, że w ogóle, ale jednak nie jest to popularne zjawisko).

5. Androp


Zostawmy już melancholię, smutek i złość, a pozwólmy sobie na radość z bardzo kolorową i pozytywną piosenką zespołu Androp. Bardzo podoba mi się pomysł na ten teledysk, bo sądzę, że podczas robienia tych wszystkich kolorowych banerów, koszulek i całej reszty, zarówno zespół, jak i osoby grające w teledysku miały naprawdę dużo zabawy. Nic dziwnego- w końcu piosenka ma być wesoła i pozytywna. Lubię też delikatny, niezwykle czysty głos wokalisty, no i oczywiście jego uroczy uśmiech, który w tym teledysku możemy zobaczyć wielokrotnie.
Podobnie, jak w wypadku pierwszego zespołu, Sekai No Owari, tutaj także znalazłam wiele innych cudownych piosenek, które po raz kolejny podbiły moje serce. Między innymi, bardzo spodobała mi się piosenka "Shout", która wprowadza naprawdę niesamowity spokój, a jednocześnie, w połączeniu z teledyskiem jest trochę niepokojąca, a co za tym idzie- intrygująca. Naprawdę lubię takie klimaty, więc po prostu muszę polecić ten zespół wszystkim fanom zarówno popu, jak i czegoś mocniejszego ;)


Mam nadzieję, że znajdziecie tu coś ciekawego i któraś z tych piosenek przypadnie Wam do gustu :)
Jeśli post Wam się podobał (albo i nie) to napiszcie w komentarzach swoje opinie i udostępniajcie bloga wśród swoich znajomych ^^
Dziękuję za przeczytanie <3

sobota, 6 lutego 2016

TOP 5 Miejsc które musisz zobaczyć w Pekinie

Jako że obecnie można już kupić bilet na bezpośredni lot z Warszawy do Pekinu, postanowiłam napisać post o najlepszych rzeczach, które można zobaczyć w chińskiej stolicy- kto wie, może uda Wam się ją niedługo odwiedzić? :)

1. Zakazane Miasto (Zijincheng)


Zakazane miasto to jedna z największych na świecie rezydencji królewskich. Zostało ono zbudowane w XV wieku, kiedy cesarz Yonghe z dynastii Ming postanowił uczynić Pekin stolicą Państwa Środka.  Ogromna rezydencja ma kształt prostokąta i jest ze wszystkich stron otoczona wysokimi murami oraz fosą, która dawno temu miała za zadanie chronić budowlę przed wrogami. Wewnątrz kompleksu znajdują się pałace, bramy i królewskie ogrody, wszystkie zwrócone frontami na południe. Cesarz nie oszczędzał także na wyposażeniu budynków i pracownikach - rodzina królewska i służba zajmowali tam aż 9000 pokoi! Jeszcze nie tak dawno temu, ta oszałamiająca budowla nie była dostępna dla zwyczajnych śmiertelników, gdyż była uważana za symbol chińskiego dziedzictwa i kultury. Dziś jednak miasto nie jest już aż tak "zakazane".  Co roku odwiedzają je miliony turystów z całego świata.



2. Świątynia Nieba (Tian tian)


Świątynia ta powstała mniej więcej w tym samym czasie co Zakazane Miasto. W północnej części znajduje Ołtarz Ziemi na planie kwadratu, a w południowej Ołtarz Nieba na planie koła, który służył cesarzowi do składania ofiar, oraz Niebiański Taras. Nieco na północy znajdziemy także Świątynie Firmamentu z tablicami upamiętniającymi chińskich bogów. Jest ona otoczona ścianą szeptów, która jest odpowiedzialna za niesamowitą akustykę miejsca (mówi się, że kiedy ktoś szepnie coś stojąc po  jednej stronie, osoba stojąca po drugiej to usłyszy). Brzmi to jak całkiem niezłe tło na powieść fantasy? No cóż, to właśnie Chiny. Ale to nie koniec niesamowitych rzeczy, do których posunęli się architekci świątyni- jest ona bowiem niezłą łamigłówką. Ukryto w niej liczne symbole i matematyczne zagadki- powtarza się tutaj wielokrotność liczby 9, a balustrady tarasów mają dokładnie 360 prętów, czyli tyle, ile chiński rok. Co więcej, w świątyni modłów znajdziemy cztery smocze kolumny, odpowiadające czterem porom roku, a pozostałe 12 kolumn jest symbolem 12 miesięcy. Mimo że nie jestem wielką fanką liczb i matematyki, bardzo chętnie bym się tam wybrała i postarała się rozwiązać choć jedną z zagadek, które są tam ukryte ;)



3. Pałac Letni w Pekinie


Wyobraźmy sobie warszawskie łazienki królewskie, a potem pomyślmy, że park cesarski znajdujący się przy pekińskim pałacu letnim jest prawie cztery razy większy! Ten 290- hektarowy obszar można podzielić na dwie główne części- Wzgórze Długowieczności i Jezioro Kunming, Kompleks powstał w 1750r, a Park nawiązywał do różnych stylów krajobrazów Państwa Środka, co nadaje mu niepowtarzalny urok. Znajdziemy tu pełne kwiatów wzgórza, pola ryżowe i wiele innych rzeczy, Zabytek ten, jak wszystko w Chinach, stworzony jest z rozmachem. W pałacu letnim mieszczą się także koszary, świątynie, a nawet teatry!



4. Grobowce dynastii Ming i Qing


W Chinach wierzono, że duszy należy zapewnić po śmierci co najmniej taki sam standard, jaki miała za życia. Nic więc dziwnego, że cesarze budowali sobie ogromne i luksusowe podziemne pałac- przecież ich dusza musiała gdzieś po śmierci się zatrzymać, prawda? Do grobowców tych dynastii, zbudowanych na obszarze ok. 40km2 dochodzi się Drogą Duchów, wzdłuż której ustawione są naturalnej wielkości posągi ważnych osób, zwierząt i postaci mitycznych, które mają strzec pałac i członków cesarskich rodzin. Grobowce są oczywiście zbudowane według zasad Feng Shui- ulokowano je w dolinie otoczonej górami od północy, wschodu i zachodu. Wierzono że w ten sposób broni się zmarłych przed złymi duszami podróżującymi wraz z północnym wiatrem.



5. Wioska nad rzeką (Chuandixia)


Po odwiedzeniu powyższych czterech miejsc, nadszedł w końcu czas na zasłużony relaks. Warto wtedy wybrać się do znajdującej się nieopodal Pekinu wioski, której walory wypoczynkowe są spowodowane m.in intrygującym położeniem, ciszą i krystaliczną wodą. Chuandixia doceniana jest już od XIXw. Domy, które tam znajdziemy zbudowane są według określonego wzorca- w środku stoją cztery budowle, stanowiące pewnego rodzaju składowisko w którym mieszkańcy przechowują warzywa i owoce. Nie da się jednak całkowicie uwolnić od miasta i polityki, gdyż obecnie na ścianach budynków widnieją komunistyczne hasła propagandowe. Mimo wszystko wąskie uliczki pośród starych domów i malownicze krajobrazy sprzyjają wyciszeniu i zapomnieniu o problemach chociaż na krótką chwilę. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy Pekinu często pakują manatki i uciekają od miejskiego zgiełku i wyścigu szczurów, ponownie odnajdując spokój ducha wśród budowli zabytkowej wioski.




Dziękuję Wam za wspólną podróż po Pekinie i proszę o komentarze oraz udostępnianie bloga ;)
Bardzo by mi też zależało, abyście lajkowali, pytali o rzeczy, którymi jesteście zainteresowali i pisali o swoich pomysłach na fanpage'u bloga :)

_____________________
zdjęcia: grafika google, info: Chiny. Cuda Świata wyd. Rzeczpospolita