niedziela, 24 kwietnia 2016

Tatuaże w Japonii

Było już o tatuażach w Korei i post ten otrzymał dość dużo komentarzy, co bardzo mnie ucieszyło. Wiem, że interesują Was kulturalne tematy, związane głównie z życiem w krajach Azji, więc postaram się o tym pisać częściej, ale zrozumcie- szkoła, praca, sen też są czasem ważne ;)

Na zachodzie znajdziemy naprawdę dużo inspiracji wschodem, a co za tym idzie, spotkamy mnóstwo tatuaży ze smokami, tradycyjnym japońskim i chińskim malarstwem, oraz bardzo popularnymi "krzaczkami". Bez względu na to, jak piękny będzie nasz tatuaż, albo jak bardzo będzie nawiązywać do Azji, w Japonii zawsze zyska jedynie negatywne komentarze. Jest to w Japonii jeszcze gorzej postrzegane niż w Korei, a więc nawet najmniejszy tatuaż w zupełnie niewidocznym miejscu jest w stanie zdyskwalifikować nas w hotelu,na basenie, w restauracji czy innym miejscu publicznym, o pracy już nie wspominając.


dzieło Horiyoshi'ego

Dlaczego jest to tak odbierane? Tatuaże każdemu Japończykowi kojarzą się tylko z jednym- z yakuzą, czyli japońską mafią, odpowiedzialną głównie  za sprzedaż narkotyków, prostytucję, kradzieże, napady itp- każdy w Japonii o tym wie, a każda wzmianka o tym gangu przestępczym wywołuje strach. Więc jeśli typowy Japończyk zobaczy osobę z tatuażem "rękawem", lub innym równie widocznym, automatycznie zakwalifikuje go jako jednego z członków gangu, kryminalistę świata podziemnego. Dodatkowo, w erze Edo, ówcześni przestępcy byli karani za pomocą tatuaży, co bynajmniej nie poprawia ich wizerunku w japońskiej kulturze. Już w okresie Meiji, czyli od 1872 aż do początku XX wieku, takie ozdabianie ciała zaczynało stawać się nielegalne,

Japoński tatuaż autorstwa Horiyoshi'ego III
Dodatkowo, w 1939 wielu Japończyków zostało wcielonych do armii- ci z tatuażami jednak zazwyczaj byli wydalani, gdyż uważano, że mają problemy z zachowaniem i posłuszeństwem. Rząd postanowił zabronić tatuaży, a ówcześni tatuażyści musieli pracować "pod ziemią". Mimo, że po II wojnie światowej ta sztuka została ponownie zaakceptowana i legalna, wielu mistrzów tatuażu do dzisiaj woli pracować prywatnie, nie obnosząc się ze swoją profesją.

Horiyoshi III
Mimo tak wielkiej cenzury i zakazu posiadania tatuaży w miejscach publicznych, istnieją japońscy, popularni i znani mistrzowie fachu, których prace doceniane są na całym świecie i którzy walczą o to, aby trochę złagodzić w Kraju Kwitnącej Wiśni wizerunek wytatuowanych osób. Do jednych z największych mistrzów "dziarania" należy Horiyoshi III. Mężczyzna przyznaje, że miał kryminalną przeszłość, ale z miłości do tatuowania wkroczył na dobrą drogę i całkowicie poświęcił się pracy. Jego dzieła, szczegółowe, piękne i tradycyjne są naprawdę szanowane na świecie, a aby wykończyć niektóre obrazy na ciele, Horiyoshi potrzebuje nawet kilku lat- myślę, że warto tyle poczekać, bo- bez względu na to, czy ktoś jest fanem tatuaży, czy tez nie- jego sztuka zapiera dech w piersiach. Mężczyzna specjalizuje się szczególnie w obrazach, które pokrywają całe ciało.


Istnieje także dość znacząca różnica, pomiędzy "zachodnimi" tatuażami, nazywanymi youbori, i japońskimi wabori. Nie tylko różnią się wykonaniem i technikami wykonania, ale przede wszystkim wzorem, wielkością i gamą kolorów.
Warto także wspomnieć o prawnych aspektach posiadania tatuażu w Japonii, bo zdecydowanie różnią się od naszych: po pierwsze, aby wytatuować kogoś, trzeba mieć specjalną licencję i doświadczenie medyczne... no i nie można tatuować (pod groźbą kary) osób młodszych niż 20 lat, bo jest to nielegalne.

_______________________________
źródła: http://www.vanishingtattoo.com/tattoo_museum/chinese_japanese_tattoos.html, http://japandailypress.com/the-view-of-tattoos-in-japanese-society-295623/, https://www.tsunagujapan.com/17-facts-you-probably-didnt-know-about-tattoos-in-japan/, zdjęcia: grafika google

sobota, 23 kwietnia 2016

Dziennik Ma Yan: Z życia chińskiej uczennicy [recenzja książki]

Zazwyczaj nie lubię książek obyczajowych, opowiadających o życiu zwykłych ludzi. Tym razem jednak, postanowiłam dać takowej pozycji szansę i... mój światopogląd zmienił się bezpowrotnie.

Książka jest osobistym dziennikiem Ma Yan, chińskiej uczennicy ze wsi, która skrupulatnie opisuje swoje życie, szkołę, plany i marzenia. Zdawałoby się, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego- ale to nieprawda.


Dziewczynka pokazuje trudy życia w chińskiej wiosce, w biedzie i głodzie, jako "gorsi", zapomniani przez rząd i niemający wielkich nadziei na przyszłość. Jest jedną z niewielu dziewczyn w wiosce, która ma w ogóle możliwość chodzenia do szkoły i kształcenia się, bo wcale nie jest to takie oczywiste- przecież to chłopcy są ważniejsi i to ich zdolności trzeba rozwijać w pierwszej kolejności. Wiele kobiet we wsi, w tym mama Ma Yan, są analfabetkami. Nie umieją czytać ani pisać, a ich "kariera" ogranicza się do uprawy niewielkiego skrawka ziemi znajdującego się przy glinianym domku. Mimo wszystko, dzięki pomocy matki i jej wierze w córkę, Ma Yan może kontynuować naukę, a także iść do gimnazjum. Jej rodzice nie chcą, aby skończyła tak jak oni i za wszelką cenę starają się jej zapewnić jak najlepszą, spokojną przyszłość. My, czytelnicy z każdym wpisem uświadamiamy sobie, jak wielu rzeczy musi się wyrzec rodzina tytułowej bohaterki, aby pozwolić jej na luksus edukacji. Dostajemy też całkiem wyraźny obraz tego, jak wygląda typowa wiejska szkoła- nie chcąc spoilerować powiem tylko, że nie należy do najprzyjemniejszych miejsc.

Oprócz opisywania zwyczajnego życia, takiego jak uprawa roli, długa droga do szkoły, często przemierzana w pełnym słońcu, lub jedzenie ryżu i bułeczek, dziewczynka dzieli się z nami swoimi skrytymi marzeniami o pójściu  na uniwersytet i zostaniu policjantem, a także mówi o swoich największym skarbie- osobom żyjącym w krajach pierwszego świata w XXI wieku aż trudno uwierzyć, że najcenniejszą i najbardziej ukochaną rzeczą Ma Yan jest... długopis. Ma tylko jedną sztukę, a aby ją zakupić, musiała ograniczać jedzenie przez jakiś czas.
Nieprawdopodobne, że w rozwijających się krajach istnieją ludzie, którzy muszą oszczędzać na zakup zwykłego długopisu- niemniej jednak, prawdziwe.


Książka została wydana dzięki francuskim dziennikarzom którzy przypadkowo, podczas swojej podróży do Chin spotkali rodzinę Ma Yan i, jak można się spodziewać, urzekła ich jej historia. Dzienniki dziewczynki, początkowo wydane w jednym z francuskich magazynów wywołały falę sympatii wobec Ma Yan, a dzięki pomocy ludzi, ona i 30 innych dzieci z wioski miało możliwość kontynuowania nauki.

Dziennik Ma Yan jest jedną z tych książek, których nie da się odłożyć- szczególnie, jeśli jest się typowym zachodnim zjadaczem chleba. Czasami trudno nam pojąć z jakimi problemami spotykają się ludzie mieszkający w innych miejscach na świecie, a ta książka jest z tego rodzaju opowieści, które otwierają nam oczy na pewne ważne sprawy, które zdecydowanie powinny być zmienione.

Dziękuję za przeczytanie <3
Proszę o komentarze, bo Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna ^^

środa, 13 kwietnia 2016

Death Note TV drama [Recenzja]

Dawno już nie recenzowałam żadnej japońskiej dramy, więc zdecydowanie trzeba to nadrobić!
Na początek zaznaczę, że kocham Death Note i było to jedno z najlepszych anime jakie oglądałam i naprawdę uwielbiam całą tą historię- nie mogłam więc odpuścić sobie oglądnięcia tego serialu.


Serial jest oparty na mandze, aczkolwiek istnieją różnice, co sprawia, że naprawdę nie można się nudzić. Dla niewtajemniczonych powiem, o co chodzi w tej serii:
Light (Raito) Yagami jest zwykłym licealistą z silnym poczuciem sprawiedliwości. Pewnego dnia przypadkowo znajduje na ulicy Notatnik Śmierci (Death Note), który, jak później się okazuje, należy do shinigami, czyli japońskiego boga śmierci. To sprawia, że chłopak, chcąc zmienić świat na wolny od kryminalistów, zaczyna schodzić na złą drogę- kiedy wpisze się do notatnika czyjeś imię, ta osoba umiera na zawał serca w ciągu 40 sekund. Wszystko byłoby dobrze, a Light prawdopodobnie dalej osądzał społeczeństwo, gdyby do akcji nie wkroczył najlepszy japoński detektyw, L, chcący za wszelka cenę odkryć, kim jest "Kira".




Na szczególną uwagę pod względem gry aktorskiej, zasługują tutaj główni bohaterowie (nie bez przyczyny, to właśnie oni nimi są!), którzy odegrali swoje role naprawdę fenomenalnie. L, w wykonaniu Kento Yamazaki był wystarczająco ekscentryczny, przebiegły, sarkastyczny i inteligentny, dzięki czemu naprawdę było w nim wybitnie uzdolnionego detektywa, a jednocześnie nie był denerwujący (powiem więcej- był naprawdę uroczy i zaskarbił sobie znacznie więcej mojego uwielbienia niż powinien ;) ). Light, w wykonaniu Masataki Kubota, choć trochę różni się od animowanego bohatera, gra tak dobrze, że nie sposób nie zrozumieć jego motywów (jakiekolwiek by one nie były, Light jest po prostu aż nazbyt przekonujący). Przez cały serial możemy oglądać jego przemianę z niepewnego, lekko wycofanego i zamkniętego w sobie chłopaka, aż po ambitnego mężczyznę, chcącego sprawiedliwości.


Między innymi dzięki tej grze aktorskiej, możemy stworzyć całkiem rozbudowany profil psychologiczny postaci, a co za tym idzie, dużo łatwiej utożsamiać się nam z bohaterami.

Rzeczą, która mnie w tej ekranizacji denerwuje jest postać Ryuka, czyli shinigami. W anime był to jeden z moich ulubionych charakterów, podczas gdy w serialu wypada raczej słabo- efekty specjalne, które mu towarzyszą, są naprawdę ubogie i choć z czasem można się do nich przyzwyczaić, przez kilka pierwszych odcinków naprawdę bolą w oczy, a głos postaci jest wyjątkowo irytujący.


Miłym zaskoczeniem była aktorka grająca N, Mio Yuki, która pomimo swojego młodego wieku (ma dopiero 17 lat), zagrała bardzo dobrze. No i jeszcze Misa Amane, dziewczyna Lighta zagrana przez Hinako Sano, która, na szczęście, nie była tak denerwująca, jak jej odpowiedniczka w anime i -w niektórych przypadkach- potrafiła wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać swoją "ostrzejszą stronę".


Można by jeszcze dużo opowiadać o tym serialu, skupić się na stronie muzycznej, albo na ruchach kamery, jednak były one.. zwyczajne. Nie różniły się w żaden sposób od efektów w innych serialach- po prostu były wystarczająco dobre, ale nie aż tak, aby trzeba było się nad nimi rozpisywać.
Naprawdę bardzo, bardzo polecam tą dramę, szczególnie fanom anime i mangi, bo raczej się nie zawiedziecie! A dla tych, którzy jeszcze nie znają tej serii- koniecznie się z nią zapoznajcie, bo gwarantuje, że pomysł na całą historię jest jednym z lepszych, jakie kiedykolwiek widziałam!

Proszę o komentarze i Wasze opinie :)

wtorek, 5 kwietnia 2016

Chińskie miasta z europejską duszą

*Przepraszam za opóźnienie w pisaniu postów, mam nadzieję, że mi wybaczycie :c *

Chiny są powszechnie znane jako kraj kontrastów- mieszkanka religii, kultur, języka i zwyczajów, a także ogromne zaludnienie i ruch turystyczny mogą momentami przyprawić o zawroty głowy. Nic więc dziwnego, że przepych i konsumpcjonizm panuje także w dwóch wielkich, otwartych na zachód miastach- Hongkongu i Makau.



Hongkong znajduje się na południowo- wschodnim wybrzeżu Chin. Jest to najgęściej zaludniony obszar świata, (130tys osób/km2) dzięki czemu znajdziemy to miasto w księdze rekordów Guinnessa. W 1842r cesarz Chin odstąpił tę wyspę Brytyjczykom, którzy zwrócili ją Państwu Środka dopiero w 1997r- nic więc dziwnego, że Hongkong zyskał trochę europejskiej kultury i otwartości na świat.
Pomimo, że politycznie miasto należy do kraju komunistycznego, panuje tu kapitalizm, a luksusowe hotele, restauracje i międzynarodowe firmy spotykamy na każdym kroku. Ulice aż kipią od neonów, sklepów i wszystkiego, czego dusza zapragnie, a przeciętny mieszkaniec HK zarabia znacznie więcej niż na zachodzie. Jednym słowem- tryskające zewsząd bogactwo i dobrobyt.


Turyści, którzy bardzo chętnie odwiedzają to miasto, podróżują zazwyczaj rykszami, głównie po dzielnicy Tsim Sha Tsui po promenadzie, z której roztacza się zapierający dech w piersiach na centrum HK. Po przejażdżce tym drogim środkiem transportu, typowy turysta ma możliwość odwiedzenia wielu historycznych muzeów, wstąpienia do luksusowego gmachu Peninsula, aby spróbować najdroższej herbaty na świecie, lub kupić coś na Nathan Road, gdzie znajdziemy wszystko, czego potrzebujemy i znaczenie więcej!
Życie tętni także na nocnym bazarze Temple Street, gdzie zaleje nas oferta butów, zegarków, sprzętu szpiegowskiego, torebek itd.



Sercem miasta jest tzw. Central District, reprezentacyjna dzielnica miasta, która z chęcią pokaże nam najdłuższe na świecie ruchome schody, wysokie drapacze chmur i sieć chodników-tuneli, zawieszonych nad najbardziej zatłoczonymi ulicami, aby ułatwić poruszanie się po mieście. Na wytrwałych, po całodziennym szaleństwie czeka nocny pokaz świateł i dźwięku, także wpisany do księgi rekordów. Specjalny laserowy spektakl, wzbogacony elementami pirotechnicznymi zaczyna się o godzinie 20, kiedy to dołącza się do niego głośna muzyka i recytacja, by po chwili przerodzić się w piętnastominutowy taniec miliardów świateł, zsynchronizowanych kolorowych reflektorów i neonów- na cały pokaz miasto wydaje jedynie 44 miliony dolarów.
Nie jest to miejsce dla tych, którzy lubią spokój, ciszę i... sen.
Hongkong, jako trzeci producent filmowy na świecie nie mógł oczywiście zrezygnować z alei gwiazd, wzorowanej na tej Hollywoodzkiej, która łączy centralną i wschodnią dzielnicę miasta.



Po niesamowitej podróży do tej światowej metropolii, przenieśmy się do drugiego wielkiego miasta- Makau, dawnej portugalskiej enklawy, która powróciła do Chin dopiero w 1999r. Jest to stolica chińskiego hazardu ( i przy okazji jedynie miejsce w kraju, gdzie jest on legalny)- co ciekawe, luksusowe kasyna osiągają tam większy dochód, niż te w Las Vegas. Przykładowo, w 2007r Chińczycy wydali na tą rozrywkę ponad 7 miliardów dolarów.

Largo de Sanado

Główny plac miasta, Largo de Senado, jest zbudowany w stylu portugalskim. Otaczają go budynki kolonialne, które obecnie są siedzibą władz miejskich i jednocześnie najciekawszym przykładem architektury portugalskiej w tym regionie. Kolejnym europejskim akcentem, jaki możemy tu znaleźć, jest pomnik podróżnika i odkrywcy Marco Polo, znajdujący się na głównym pawilonie przed 400-letnią świątynią miłosierdzia Kun Lam.

W Chinach jednak, oprócz bogatych, luksusowych miast są też wsie i miasteczka w których ludzie umierają z głodu,mieszkają w lepiankach i  nie mają funduszy na edukację ani opiekę zdrowotną, co jest naprawdę paradoksalnym zjawiskiem.  Jest to gigantyczny kraj, a każdy jego region ma swoje własne zwyczaje i upodobania. Nie jest to jednak sprawiedliwe, że Chiny są tak bardzo zróżnicowane pod względem poziomu życia jego mieszkańców- no cóż, nie bez przyczyny Państwo Środka jest nazywane Krajem Absurdu.

Proszę o komentarze i udostępnianie :)

___________________________
źródła: Chiny: Państwa Świata, google grafika