sobota, 30 lipca 2016

Drifters [Recenzja mangi]

Do przeczytania tej mangi zachęciła mnie - aż wstyd się przyznać - okładka, która naprawdę rzucała się w oczy pośród innych mang na półkach. Stwierdziłam, że skoro mam trochę czasu, to mogę ją przeglądnąć... i w ten właśnie sposób zapomniałam o wszystkim, co miałam zrobić i stałam na środku sklepu, zaczytana w "Drifters"



Manga jest napisana i narysowana przez Koute Hirano i została po raz pierwszy wydana w Japonii w 2009r, początkowo jako część magazynu. W październiku tego roku doczekamy się także jej animowanej ekranizacji, gdyż przez tyle lat Drifters zyskali na popularności.
Historia opowiada o Shimazu Toyohisa, wodzu, który podczas Bitwy o Sekigahara (to fakt! Bitwa ta miała miejsce 21 października 1600r. Jest uznawana za jedną z ważniejszych bitew w historii kraju, ponieważ wyniosła na szczyt władzy Tokugawę Ieyasu, który przekształcił to w hegemonię swojego rodu, panującego w Japonii aż do XIX wieku) rani swojego przeciwnika, Ii Naomasę, ale ten nie pozostaje dłużnym- Toyohisa odchodzi z pola bitwy krwawiąc. W pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że znajduje się w jasnym korytarzu- pole bitwy, oddziały żołnierzy, a nawet jego kraj zniknęły- tam właśnie, przy biurku siedzi dziwny facet, który każe Shimazu udać się do najbliższych drzwi. Nasz bohater, zrezygnowany i zszokowany, posłusznie wykonuje polecenie- nie spodziewa się jednak, że niepozornie wyglądające drzwi będą wrotami do innego świata, w którym spotka osoby (i nie tylko), o których do teraz uczymy się w szkole...



Manga wciągnęła mnie przede wszystkim ciekawą i oryginalną fabułą, bo wyróżnia się pośród szkolnych romansów czy przewidywalnych yaoi- jest w niej trochę historii Japonii i świata (ale nie za dużo- autor nie chce przecież zanudzić czytelnika), ale znajdziemy też wiele elementów fantastycznych, takich jak choćby elfy, przedstawione w mandze jako wrogowie tytułowych drifterów. Nie chcę mówić o fabule zbyt wiele, bo wiem jak okropne są spojlery zdradzające wszystkie szczegóły- spokojnie, pozwolę Wam przeczytać mangę ;)


Bardzo podobała mi się także kreska, bo na stronach było widać naprawdę wiele detali, urozmaicających całą historię, która- wbrew pozorom- ocieka mrokiem. Jest to dopiero pierwsza część serii, a ja już chciałabym przeczytać więcej- naprawdę spodobał mi się świat, do którego trafia nasz bohater! Uwielbiam takie fantastyczne klimaty pełne elfów, smoków, orków i innych istot, które dodają fabule trochę magii.

Jeśli post Wam się podoba, proszę o udostępnianie bloga i pisanie komentarzy! :)
Dziękuję za przeczytanie <3

sobota, 23 lipca 2016

Historia J-rocka

J-rock to skrót od japońskiego rocka, który oferuje słuchaczom szeroką gamę dźwięków i występów, łącząc piękną tradycję kraju  z mocnym, elektrycznym brzmieniem. Mimo, że mało kto o tym wie, japoński przemysł muzyczny jest ogromny i zalicza się do jednego z największych na świecie.

X-Japan

Zanim jednak zacznę rozpisywać się o j-rocku, warto wgłębić się trochę w tradycyjną japońską muzykę, której elementy znajdziemy w każdym z nowszych gatunków w Japonii.
Najstarszym podziałem muzyki, sięgającym historią już do okresu Nara i Heian, jest rozdzielenie na shomyo, czyli buddyjskie śpiewanie i gagaku, czyli muzykę orkiestrową.
Dodatkowo, Japończycy dzielą także pieśni ludowe, na pieśni pracy, pieśni religijne, na uroczystości (np śluby, pogrzeby) i piosenki dla dzieci.

Historia j-rocka sięga jednak dopiero lat 60. XX wieku, kiedy The Rolling Stones, The Ventures i The Beatles spopularyzowali na świecie rock psychodeliczny i western rock, wraz z popularną w tamtych czasach subkulturą modsów. Szał na taką muzykę spowodował powstanie w Japonii najwcześniejszej odmiany rocka, Group Sound, która jest podstawą do tworzenia wszystkich obecnych rodzajów tej muzyki. GS było mieszanką zachodniej muzyki rockowej z kayokyoku, a jego rozwój trwał aż dziesięć lat- do lat 70.


Japonia, jak zresztą wiadomo, jest hermetycznym krajem i w dużej mierze dotyczy to także sztuki- nic więc dziwnego, że w latach 70. tylko japoński duet Pink Lady, jako jedyny zdołał zrobić karierę poza granicami kraju. Co ciekawe, był to jedyny japoński zespół w historii który zdołał osiągnąć sukces komercyjny w Stanach, zarabiając łącznie ponad 100 milionów dolarów.
Potem jednak, zachwyt rockiem trochę ucichł i Japończycy upodobali sobie muzykę elektroniczną, której prekursorem był kompozytor Isao Tomita. Nic nie stało jednak na przeszkodzie zespołowi Yellow Magic Orchestra, który w 1977, który jako pierwszy w jednym ze swoich albumów wymieszał klasyczną muzykę rockową z elektroniczną, uzyskując naprawdę ciekawe brzmienie.
Nurt visual kei, który swoją drogą naprawdę ubóstwiam, wykształcił się w latach 80. W 1982r nastała także moda na jeszcze mocniejsze brzmienia, heavy metal, którego głównymi reprezentantami byli X-Japan, do dziś będąc jednym z najpopularniejszych japońskich zespołów z tego gatunku i pionierem wcześniej wspomnianej subkultury v-kei. To właśnie oni wywarli ogromny wpływ na artystach tworzących hard rock, punk, rock alternatywny i metal z lat 90. i początków XXI wieku.



Biorąc pod uwagę błyskawicznie zmieniające się w muzyce, a także wśród japońskich fanów trendy, zespołom trudno długo utrzymać się na rynku, a ci, którym się to uda, otrzymują status gwiazd. Obecnie jednymi z najpopularniejszych zespołów i wykonawców są Ayumi Hamasaki, Hikaru Utada, girlsband AK48, a także L'Arc~en~Ciel, Glay czy Mr Children. ale konkurencja jest naprawdę duża.

Dziękuję za przeczytanie ^^
Mam nadzieję, że post się Wam podobał <3

środa, 13 lipca 2016

Fryderyk Chopin w azjatyckiej kulturze

Witam Was ponownie na moim blogu i bardzo, bardzo dziękuję, że jesteście ze mną i komentujecie moje posty ^^
Dzisiaj wypowiem się o tym, dlaczego Japończycy (a także ogólnie Azjaci) tak bardzo lubią utwory Chopina, oraz dlaczego polska i słowiańska kultura wydaje im się taka fascynująca ;)



W oryginale- Chopin. W Japonii- Shopan. W Korei- Syo paeng. W Chinach- Xiao Bang. Tyle ile jest różnych wersji nazwiska kompozytora, tyle powodów uzasadniających azjatycką miłość do Polaka. Muzyka Chopina zyskała na popularności w Japonii już w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy to polska i zachodnia kultura zaczęła powoli pojawiać się na Dalekim Wschodzie.
Japończycy twierdzą, że jego utwory wyzwalają w nich emocje, odczuwają dzięki nim współczucie, smutek i żal, a co za tym idzie, utożsamiają się z tragiczną historią Polski- warto tu zaznaczyć, że kto jak kto, ale mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni słyną na świecie z zamiłowania do wszelkiego dramatyzowania i melancholii, którą znajdziemy w wielu utworach kompozytora. Dodatkowo, wiąże się to także bezpośrednio z tradycyjną japońską muzyką, która bez względu na przesłanie była raczej wolna i smutna. Jakie cechy romantycznego kompozytora można tu jeszcze dorzucić? Kruchość, ulotność, delikatność... nic więc dziwnego, że tak głęboka, a jednocześnie lekka muzyka zdobyła azjatyckie serca.


Początek zachwytu muzyką klasyczną w Japonii zaczął się jednak już w XIX wieku, kiedy do kraju, po 200-latach izolacji od świata, zaczęły docierać nowinki technologiczne i kulturowe z zachodu, rozpoczynając tzw okres "Restauracji Meiji"- ten "boom" na Zachód, który z pewnością wstrząsnął codziennością Japończyków był jeszcze bardziej promowany przez rząd, który zapraszał do kraju europejskich kompozytorów i artystów, aby jak najbardziej "zmodernizować" kraj, dostosowując go do zachodnich standardów. Od tego też okresu w japońskich szkołach zaczęto uczyć dokładnej historii Europy, a co za tym idzie- muzyki.
Tutaj właśnie ta dobra edukacja muzyczna, zachowana na dużo lepszym poziomie niż w Polsce ma wielkie znaczenie i przyczynia się do popularności i ogólnej znajomości największych światowych artystów. Lekcje muzyki, które u nas bywają nudne i mdłe, w Japonii często połączone są z koncertami i poznaniem biografii muzyka, co z pewnością pozwala uczniom lepiej zapamiętać daną postać. Od 1947r, Fryderyk Chopin jest obowiązkowym punktem programu edukacji szkół podstawowych i średnich, a jego utwory tj. Polonez A-dur, Walc Des-dur, Preludium F-dur, Nokturn Es-dur i inne są wymagane na niektórych testach, Dodatkowo, biografia kompozytora z Żelazowej Woli, napisana przez Jerzego Broszkiewicza, została uznana przez rząd japoński jako odpowiednia lektura dla młodzieży szkolnej, dzięki czemu wielokrotnie czytana była na konkursach pięknego czytania.

Chopina znajdziemy także w wielu programach telewizyjnych, na sklepowych półkach, w szkołach muzycznych, w programach teatralnych i operowych, a także jako stałą pozycję na liście koncertowej. Japończycy od wielu lat biorą także udział w konkursie Chopinowskim, jednym z najstarszych muzycznych konkursów na świecie, gdzie rok rocznie zdobywają różne nagrody- utwory Polaka stały się dla wielu studentów akademii muzycznych celem, potwierdzającym ich muzyczne umiejętności.


W Chinach natomiast, gra na pianinie od zawsze była czymś elitarnym, przeznaczonym tylko dla ludzi wykształconych- nic więc dziwnego, że gdy chińscy pianiści grając utwory Polaka zaczęli wygrywać konkursy Chopinowskie, rodzice, chcąc zapewnić swoim dzieciom odpowiednią edukację, także zaczęli uczyć je grać, W chińskiej muzyce fortepianowej powstał nawet specjalny Chopin- level, którego osiągnięcie jest marzeniem każdego chińskiego pianisty, bo świadczy o prawdziwej biegłości w swym fachu i niesamowitych umiejętnościach.


Zupełnie inna, choć równie ciekawa historia mówi także o popularności Chopina w Korei, gdzie Polak jest częstą ozdobą okładek podręczników do muzyki. Koreańczycy, zainspirowani Chińczykami, którzy grając utwory Polaka zaczęli wygrywać konkursy muzyczne, sami postarali się osiągnąć ten poziom umiejętności. W 2009 r odbył się pierwszy konkurs Chopinowski regionu Azji i Pacyfiku.


Polski wirtuoz miał niesamowity talent i nie da się tego ukryć- w jego muzyce jest coś, co przemawia do każdego, niezależnie od wieku czy pochodzenia. My, Polacy, często jednak nie zdajemy sobie sprawy z artystycznych i duchowych wartości naszej kultury, a także z tego, jak interesująca dla innych jest nasza historia- naprawdę mamy wiele powodów, by być dumnym z pochodzenia, bo niewiele narodów może pochwalić się tyloma znamienitymi osobami.

Dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że post Wam się spodobał :)
Proszę, jeśli lubicie mojego bloga piszcie komentarze i udostępniajcie go wśród swoich znajomych!


___________________________
źródła: http://www.ziemianiczyja.pl/2010/04/dlaczego-azjaci-kochaja-chopina/, http://www.jpnpride.pun.pl/polska-w-oczach-japonczykow-1938.htm, http://www.chopin.pl/w_japonii.pl.html, zdjęcia: grafika google



piątek, 8 lipca 2016

Najlepiej sprzedające się albumy KPOP

Jeszcze nie było takiego postu, a to jest przecież jedna z ważniejszych informacji! Kpop cieszy sie na całym świecie coraz większą popularnością i uznaniem, a kpopowe albumy są sprzedawane coraz częściej i w coraz większej ilości kopii. Chociaż w rankingach królują głównie te same zespoły, warto się przyjrzeć, które z albumów są najbardziej lubiane przez fanów.

(źródło: grafika google)

Na pewno trzeba tu zwrócić uwagę na EXO, które pomimo wielu problemów z członkami, wciąż zdobywa koreańskie i światowe listy przebojów, wygrywając dużo ważnych nagród. Przez 3 lata z rzędu (2013-2015) ich trzy kolejne albumy "XOXO", "Overdose" i "EXODUS" zostały sprzedane średnio w ponad milionie kopii! (dla bardziej zainteresowanych: XOXO = 1 006 473, Overdose = 657 765, EXODUS = 1 211 237 kopii). Nic więc dziwnego, że SM, pod której skrzydłami znajdują się chłopcy, tak dużo inwestuje w ich promocję i rozwój (chociaż biorą pod uwagę byłych chińskich członków, trochę średnio im to wychodzi...).


Jako drugi zespół, który w ostatnim czasie jest znany w całym kpopowym świecie, jest BTS, uznawany za jeden z fenomenów muzycznych głównie dlatego, że chłopcy są pod skrzydłami niegdyś raczej małej i nieznanej wytwórni, więc nie można powiedzieć, że sukces zawdzięczają tylko dużym wpływom i dobrym kontaktom w przemyśle muzycznym. Ich najnowszy album, The most beautiful moment in life pt 2: Young Forever, został sprzedany jak na razie aż w 310 243 sztukach, co jest naprawdę dużym osiągnięciem, biorąc pod uwagę konkurencję w kpopie.


No i w końcu czas na dwie z kpopowych legend, czyli zespoły, które znają (a przynajmniej powinni) wszyscy, którzy choć trochę interesują się kpopem i Koreą. O kim mowa? Oczywiście o Super Junior i Big Bang, których - mam nadzieję- nie muszę nikomu przedstawiać. Najpopularniejszymi albumami zespołów było kolejno: SJ: Mamacita, Sorry Sorry, Sexy Free and Single... właściwie, każdy ich album przez długie tygodnie okupował koreańskie i światowe listy przebojów- jak wspomniałam, to już praktycznie legendarny zespół. Podobnie z Big Bang, którego najnowszy album M.A.D.E był furorą w całej Azji, oraz pośród międzynarodowych fanów. Single obydwu tych zespołów mają wręcz kosmicznie dużo wyświetleń, więc nic dziwnego, że ich albumy sprzedają się jak świeże bułeczki!


Ale to przecież nie wszystko- biorąc pod uwagę ilość zespołów w kpopie, ta lista mogłaby być naprawdę długa, biorąc pod uwagę, przykładowo sprzedaż w poszczególnych krajach na świecie. Aby jednak Was nie zanudzać, rozpiszę się tylko o najważniejszych zespołach, czyli o tych, których liczba sprzedanych albumów zdecydowanie przewyższa swoich konkurentów.
Warto więc wspomnieć o najnowszych muzycznych odkryciach i debiutach, czyli, chociażby, Seventeen, którzy o ile się nie mylę, są w przemyśle muzycznym dopiero około roku- mimo to, ich albumy są sprzedawane w wielu kopiach- przykładowo, Love & Letter został sprzedany aż w 179 250 sztukach.


Nie można zapominać jednak o kobietach, które mają przecież takie same osiągnięcia jak chłopcy- mowa tu chociażby o kultowym 2NE1 i ich albumie Crush, na który składa się kilka romantycznych piosenek, za którymi przepadają zarówno młodzi ludzie jak i dorośli. Ponieważ w dalszym ciągu dziewczyny cieszą się w Korei popularnością, każdy ich album jest międzynarodowym hitem, utrzymującym się na najwyższych półkach przez wiele dni po premierze.
No i jeszcze f(x), z cudowną Amber (tak, to moja żeńska ub ;)), a konkretniej album Red Light- nie ma się co dziwić, że fani go ubóstwiają... wystarczy się w niego wsłuchać, a od razu wszystko staje się zrozumiałe!


A z mniej popularnych zespołów, czyli takich, które niedawno weszły na rynek (lub niedawno zdobyły popularność), warto w tego typu rankingach brać zespoły takie jak GOT7, Twice, Teen Top VIXX, czy solistów tj. Taemin, czy Woohyun.

Oczywiście, można by jeszcze wiele mówić o kpopowych albumach, bo jest to temat, na który łatwo się rozpisać- ja jednak poprzestanę na tych kilku pozycjach, które wymieniłam. Jeśli macie któryś z powyższych albumów, zapraszam do podzielenia się w komentarzach Waszymi opiniami o nich ^^
Proszę Was także o komentarze i udostępnianie bloga, bo to dla mnie bardzo ważne.
Dziękuję za przeczytanie <3

_______________
źródła: http://top101news.com/2015-2016-2017-2018/news/entertainment/music-movies/best-selling-kpop-albums-songs/, wikipedia,eng, https://en.wikipedia.org/wiki/Gaon_Album_Chart, grafika google,

niedziela, 3 lipca 2016

Pinocchio [recenzja kdramy]

Nie oglądam wielu k-dram, bo w większości z nich fabuła jest do bólu przewidywalna, a zachowania ludzi sztuczne i nienaturalne, co sprawia, że po oglądnięciu paru odcinków po prostu bolą oczy i nie ma innej możliwości, jak tylko wyłączyć "świetną" produkcję.


Dopiero zaczęłam oglądać Pinocchio, ale już od początku drama mile mnie zaskoczyła.
Na początku dowiadujemy się trochę o dzieciństwie głównego bohatera, Ha Myeong (Lee JongSuk), który wiódł szczęśliwe życie wraz ze swoim starszym bratem i rodzicami- jak to zwykle bywa, wszystko się popsuło, kiedy jego ojciec zginął w pożarze. Od wielu lat nękany był przez media, które twierdziły, że to jego ojciec jest sprawcą pożaru i że to on powinien za to odpowiedzieć. Na domiar złego, ego matka umarła niedługo potem, a sam Ha Myeong chcąc czy nie chcąc, został adoptowany przez specyficznego starszego pana i zamieszkał razem z nim na odosobnionej wyspie.
Starszy pan, grany przez Byun Hee Bonga, okazuje się być dziadkiem drugiej głównej bohaterki, In Ha (Park Shin Hye). Mężczyzna, zrozpaczony śmiercią syna mającą miejsce wiele lat temu i starością zaczyna myśleć, że adoptowany przez niego Ha Myeong to tak naprawdę... jego syn Dal Po!
To skomplikowane? A to zaledwie dzieciństwo głównych bohaterów! ;)



Sceneria się zmienia i oto, po poznaniu przeszłości bohaterów przenosimy się do współczesnej seulskiej szkoły, do której uczęszczają Ha Myeong i In Ha. Największym marzeniem dziewczyny jest zostanie reporterką telewizyjną, tak, jak jej zaginiona matka, z którą przez wiele lat nie miała kontaktu. Po raz pierwszy od długiego czasu In Ha spotyka swoją rodzicielkę na przesłuchaniu w jednym z budynków medialnych... ale kobieta zdaje się nie być nią zainteresowana i wręcz nie pamięta, że ma córkę, co, oczywiście, źle wpływa na psychiczne samopoczucie dziewczyny.
Dodatkowo, In Ha boryka się z syndromem Pinokia (który nie istnieje w rzeczywistości), polegającym na tym, że bohaterka czka za każdym razem, kiedy spróbuje powiedzieć kłamstwo, co nie jest pożądaną umiejętnością w pracy dziennikarza i reportera telewizyjnego, co jej matka z chęcią wytknie dziewczynie.



Przez całą serię, a przynajmniej do momentu, do którego dotarłam, oglądamy zmagania bohaterów- In Ha za wszelką cenę chce, aby jej mama była z niej dumna, a Ha Myeong chce sprawiedliwości, której nie otrzymał po tym, jak jego tata zginął w pożarze.
Pomimo nieuniknionych naciąganych zachowań, które są w każdej dramie, Pinocchio bardzo przyjemnie się ogląda i jest to jedna z tych produkcji, która łatwo pozwala się zrelaksować i zapomnieć o całym świecie- śmieszy, czasem jest urocza, a czasem pokazuje prawdę o tym, czego zazwyczaj nie zauważamy.
Nie można tu zapomnieć także o aktorach, którzy świetnie wcielają się w role - Park Shin Hye, znana z takich produkcji jak "The Heirs", "Doctors", "Youre Beautiful" czy "Flower boy next door" i Lee Jong Suk, "Doctor Stranger", "School 2013", "Secret Garden"- z taką obsadą naprawdę nie można się nudzić!


Dodatkowo, bardzo lubię wszelkie serie, gdzie poruszany jest wątek dziennikarski ( no cóż, sama zastanawiam się nad wyborem tego zawodu), więc nie mogłam ominąć tej produkcji!
Mam nadzieję, że recenzja Wam się podoba! :)
Udostępniajcie bloga i piszcie komentarze, a ja idę oglądać dalej ;)