niedziela, 25 czerwca 2017

Lato w rytmie k-rocka i k-indie

Wakacje zaczęły się już jakiś czas temu - mi lato kojarzy się przede wszystkim z energiczną, "buntowniczą" muzyką. Dzisiaj chciałabym przedstawić wam listę k-rockowych piosenek, które z pewnością umilą Wasze wakacyjne podróże :)
A Wy czego słuchacie, gdy jesteście w trasie?

1. Starline - Today


Piosenka, choć jest sprzed dwóch lat, nie traci ważności. Już samo miejsce, w którym kręcono teledysk kojarzy się z wakacjami. Piasek, morze, plaża i zespół z chwytliwymi utworami wystarczy, żeby rozbudzić w nas chęć do odkrywania świata. Nie muszę chyba wspominać o członkach zespołu - uroczej Wong Zena, przystojnemu Jung Joon-ho oraz utalentowanemu Choi Gun. W Korei, z tego, co się orientuję, nie ma wielu grup mieszanych, w których śpiewałaby zarówno dziewczyna, jak i chłopak. Pomimo, że nie jest to zbyt popularny układ, Starline wyszło na tym genialnie - wystarczy posłuchać wpadającej w ucho, energicznej piosenki Today, aby się o tym przekonać!

2. RIOT KIDS - Stereotypes 


Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się, że w Korei istnieje taki zespół - pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy po usłyszeniu tej piosenki, to "wyzwalająca" - czasownik, który w Azji i Korei zdaje się być zabroniony. Utwór stereotypes ma w sobie elementy rock n rolla, indie rocka i punk rocka, co tworzy niezwykle pełną energii, łamiącą stereotypy, wakacyjną mieszankę. Idealnie byłoby słuchać RIOT KIDZ idąc z walizką na dworzec, lub przechadzając się po nowych miastach i miejscowościach, wraz ze swoimi znajomymi. 

3. National Pigeon Unity - Molotov Cocktail


Kolejna piosenka zespołu, który z jakiegoś powodu nie jest zbyt popularny, która jest w stanie rozbudzić nas całkowicie, nawet o wczesnych godzinach porannych. Kilku przystojnych chłopaków, wyraźny, mocny wokal, gitary i perkusje, a oprócz tego energetyczna muzyka, to wszystko, co proponuje nam National Pigeon Unity (tak swoją drogą - kto wymyśla te nazwy??). Co ciekawe, z facebooka zespołu można dowiedzieć się, że chłopcy nie należą do żadnej wytwórni muzycznej, co czyni ich całkowicie niezależnymi - właśnie tego wymaga rock n roll!

4. Royal Pirates - Drawing the line


Osobiście uwielbiam niemalże wszystkie piosenki tego zespołu - i choć Drawing the line nie jest typowo letnie, wydaje mi się, że jest wystarczająco lekka, a jednocześnie wystarczająco wpadająca w ucho, by była idealna do słuchania podczas podróży. Absolutnie kocham stylizację chłopaków na stary, klasyczny zespół rock n roll'owy - właśnie takie są najlepsze! Jeśli więc lubicie te klimaty, koniecznie zobaczcie również inne piosenki Royal Pirates! 

5. AOA - Elvis


Choć AOA nie jest typowo rockowym lub indie rockowym zespołem, a sama piosenka łączy w sobie kilka innych gatunków muzycznych, takich jak pop czy rap, jest naprawdę przyjemna do słuchania, a teledysk super się ogląda. Również tutaj wyraźnie widać inspirację klasykami (wystarczy spojrzeć na tytuł!). Dziewczyny naprawdę dają czadu i pokazują swoją groźną, seksowną, buntowniczą stronę, przyparawiając wiernych fanów o zawał serca. 


A Wy które piosenki bierzecie ze sobą w podróż? ;)
Komentujcie!

sobota, 17 czerwca 2017

Śladami Polski w Azji - Festiwale

Kiedy słyszę, że gdzieś na drugim końcu świata odbywa się jakiś event mający za zadanie promować polską kulturę, zawsze czuję w sercu przyjemne uczucie - w Azji Polska już od wielu, wielu lat cieszy się popularnością - w wielu dużych azjatyckich metropoliach znajdziemy Instytuty Kultury Polskiej, lub festiwale, majace na celu jej przybliżenie. Dzisiaj przedstawię wam kilka z nich - zarówno po to, aby Was zainteresować, jak i, aby przedstawić Wam nowe możliwości pracy w Azji ;)

1. Wystawa Polskiej Sztuki - Polish Artists' Exhibition Shown in Tokyo



* gdzie? 
Gallery Chateau 2F – Koganei Art Spot
Koganei-shi, Honchō, 6−5−3
Tokyo
* kiedy?
1- 17 lipca 2017

"Hi-Blood Pressure" to wystawa tworzona przez sześciu polskich, współczesnych artystów, z pomocą Japończyków. Przed wystawą prowadzone są otwarte warsztaty dla mieszkańców Tokio, których efekty, będziemy mogli zobaczyć w Galerii. Jak można się spodziewać, ma to za zadanie zarówno promocję polskiej kultury, jak i wspólną integrację polsko - japońską, oraz lokalną. Co ciekawe, na warsztaty prowadzone przez artystów można zapisać się również w trybie online! 
Wystawa organizowana jest przez Instytut Adama Mickiewicza, oraz Instytut Kultury Polskiej w Tokio, oraz kilka japońskich instytucji, zajmujących się promowaniem szeroko pojętej sztuki i kultury.

Info japońskie: http://www.hibeggar.com/

2. Seoul Performing Arts Festival (SPAF)


*gdzie?
Seul, Korea Południowa

SPAF to festiwal teatralny, odbywający się w stolicy Korei już od kilku lat. Choć nie jest stricte związany z kulturą polską, również tam możemy znaleźć narodowe aspekty - w tamtym roku, na deskach tamtejszego teatru wystawiano m.in jedną ze sztuk Krystiana Lupy, z Teatru Polskiego we Wrocławiu, lub "Wróg Ludu" Jana Klaty z Tatru Stary w Krakowie. Poza artystami z Polski, będzie możliwość również zobaczenia performanców aktorów z Belgii, Kanady, Słowenii, Wielkiej Brytanii i, oczywiście, Korei Południowej.

3. Jeonju International Sori Festival



*gdzie? 
Jeonju-si, 14 cities and counties in Jeollabuk-do, Sori Arts Center of Jeollabuk-do
*kiedy?
20.09.2017 - 24.09.2017

Sori Festival to międzynarodowy festiwal muzyki etnicznej, skupiający się głównie na koreańskiej muzyce. Choć również nie należy do typowo polskich eventów, w tamtym roku na festiwalu występowała polska grupa Sinfonia Varsovia, czyli zespół składający się z 40 członków. Orkiestra występuje pod przewodnictwem najlepszych światowych dyrygentów i zdołała zrobić dużą furorę w Azji, w szczególności w Korei Południowej. Jest to jedna z najpopularniejszych orkiestr kameralnych, znanych i lubianych na całym świecie. W ramach muzycznej wymiany, Festiwal muzyki etnicznej w Krakowie, gościł muzyków z Seulu, aby promować polsko-koreańską przyjaźń.
Na festiwalu możemy również posłuchać (i oglądnąć!) tradycyjne występy muzyki pansori, o których możecie poczytać tutaj.

4.Polish Animation at Shanghai International Film Festival



*gdzie?
Szanghaj, Chiny
*kiedy?
17-26.06.2017

Tegoroczny Shanghai Film Festival (SIFF), będzie skupiał się na zaprezentowaniu współczesnych polskich filmów animowanych - zarówno tych, stworzonych przez znanych twórców gatunku, jak i tych wykonanych przez początkujących, po raz pierwszy ukazywanych na tego typu festiwalach. ! 2017 roku mija 100 lat, odkąd powstał pierwszy polski film animowany, więc jest to takze okazja, aby przyjrzeć się historii tego typu kina. Przed pokazem każdego filmu, będzie można posłuchać krótkiej prelekcji, a także wziąć udział w warsztatach filmowych, prowadzonych przez polskich twórców, dla chińskich studentów tego kierunku.Festiwal został przygotowany pod patronatem Instytutu Adama Mickiewicza, oraz Instytutu Kultury Polskiej w Pekinie.


Dziękuję za przeczytanie posta! Na który z festiwali najbardziej chcielibyście się wybrać? :)

_______________________________
źródła: http://culture.pl/pl/news, http://english.visitkorea.or.kr/enu/ATR/SI_EN_3_2_1.jsp?cid=1089372, http://spaf.or.kr/2016_eng/spaf/spaf.php, http://beijing.mfa.gov.pl/en/bilateral_cooperation/culture/eventscalendar/june_2017/

wtorek, 6 czerwca 2017

Ip Man: Ostatnia walka [Recenzja filmu]

Witam ponownie w ten słoneczny, czerwcowy dzień!
Wczoraj miałam okazję oglądnąć film biograficzny, Ip Man. Choć początkowo nie byłam co do niego przekonana (bo, niestety, większość filmów biograficznych jest po prostu nudnych...), ten jeden totalnie mnie zachwycił - jeśli więc szukacie produkcji inteligentnej, głębokiej, ciekawej i pełnej kung-fu, to zdecydowanie powinniście to zobaczć!


Ip man opowiada historię Yip mana, chińskiego mistrza wushu (rodzaj sztuk walki bronią białą, lub zupełnie bez broni) Wing Chun, żyjącego w latach 1893 do 1972. Ponoć jego najsłynniejszym uczniem, był sam Bruce Lee - ich wzajemny stosunek przedstawiony jest w drugiej części filmu.
Bycie mistrzem kung fu raczej nie należy do najłatwiejszych - samokontrola, ciężkie treningi oraz wiele niebezpieczeństw, tworzą bardzo dużo stresu w życiu wojowników. Yip man'owi udało się jednak tego uniknąć - żył spokojnie i szczęśliwie w miasteczku Fuoshan, miał żonę, kochał to, co robił. Wszystko zmieniło się dopiero w latach 40. XX wieku podczas chińskiej wojny domowej i okupacji japońskiej, wywracając jego życie do góry nogami.


Film skupia się na jego życiu w Hongkongu, bogato przedstawiając tło historyczne, dzięki czemu odbiorca może dowiedzieć się trochę o historii Chin i miasta. Głównymi bohaterami, poza samym mistrzem, są jego uczniowie - pochodzący z różnych warstw społecznych, wykonujący różne zawody. Ich wspólną pasją jest nauka kung fu, dzięki któremu uczą się kontrolować emocje, oraz odkrywają swoje powołanie.
Jeśli chodzi o grę aktorską, to Yip Man w wykonaniu Donnie Yen był wręcz idealny - już pomijam niesamowitą sprawność fizyczną pozwalającą mu na walki (fun fact: matka aktora była mistrzynią sztuk walki, a sam Yen trenował pod jej okiem odkąd ukończył 4 lata), sprawiał wrażenie perfekcyjnego, opanowanego, lecz pełnego mocy wojownika kung fu. Choć poza scenami walki nie miał zbyt wielu ekspresyjnych scen, gra aktorska, w połączeniu z niesamowitym, lekko melancholijnym klimatem, wprowadza nas w całkiem nowy świat Chin w połowie ubiegłego wieku.



Wspomniałam o atmosferze filmu, wypadało by więc rozwinąć ten punkt - film ma wiele ciekawych i niezwykle pięknych scen, przedstawiających typowe chińskie ulice i miasta, dzięki czemu czujemy się jakbyśmy tam byli. Dodatkowo, sama kreacja bohaterów wprawia nas w zachwyt, a muzyka, która występuje tylko w  najważniejszych momentach dodatkowo pozwala całkowicie wczuć nam się w historię i śledzić pogmatwane losy bohaterów.

Podsumowując, film jest idealną propozycją dla wszystkich fanów współczesnego chińskiego kina, wielbicieli Bruce'a Lee i Jackie Chana, oraz problemów, jakie spotykają każdego z nas, w lepszych czy gorszych okresach historii. Film niesie za sobą wiele głębokich przesłań, które pozwalają nam inaczej spojrzeć choćby na problem przemocy, lojalności i niezależności.
Zachęcam też do oglądnięcia innych części serii o Yip Manie - jestem pewna, że tego nie pożałujecie!

poniedziałek, 15 maja 2017

Jackass! [Recenzja mangi]

Jackass! to jedna z tych mang, których nie należy czytać w miejscu publicznym, jeśli nie chce się wyjść na dziwaka - pomimo, że sama się do tego nie stosowałam (protip: czytając Jackass! w pociągu, czas mija bardzo szybko), wciąż uważam, że choć manga jest trochę dziwna, jest naprawdę zabawna i ciekawa - szczególnie, jeśli chodzi o kreację głównych bohaterów.


Niektórzy wiedzą, jak trudno mieszkać pod jednym dachem z rodzeństwem - Keisuke doskonale to rozumie, bo mieszkając z siostrą, w jego domu zawsze panuje rozgardiasz. Pewnego dnia w pośpiechu wychodząc do szkoły, ubiera... rajstopy swojej siostrzyczki - czy może być gorzej?
Gdyby nie Masayuki, jego kolega, który pomaga mu ukryć ten fakt przed resztą chłopaków z klasy, Keisuke z pewnością zostałby pośmiewiskiem - Masayuki jednak, także ukrywa przed innymi pewien sekret i, bynajmniej, nie należy on do popularnych...




Manga jest bardzo ładnie narysowana, a akcja rozwija się szybko - w połowie tomiku mamy już całkiem niezłe yaoi, z niebanalnym fetyszem, czyli wszystko to, co kobiety lubią najbardziej ;)
Podoba mi się kreacja bohaterów - zarówno ich wygląd, jak i zachowanie, które, choć momentami trochę wymuszone, jest bardzo urocze i sprawia, że chcemy śledzić ich szalony związek jak najdłużej.


Pomysł na fabułę jest naprawdę oryginalny, a zwroty akcji przezabawne - w pewnym momencie zaczynamy rozumieć fetysze Masayukiego, także dzięki niezwykle realistycznej kresce, idealnie nadającej się do przedstawiania mang yaoi.

Nie ma co się zbyt wiele rozpisywać o Jackass, szczególnie, że jest to jednotomówka - nie można więc zbytnio ujawnić fabuły, którą będziecie musieli sprawdzić sami ;)
Polecam tą mangę szczególnie na nudne dni, bo z pewnością was rozbawi i podniesie na duchu, sprawiając, że cały dzień będziecie myśleć o dalszych losach Masayukiego i Keisuke.

Czytaliście Jackass!? :) Co myślicie? Podzielcie się w komentarzu Waszymi opiniami!



czwartek, 4 maja 2017

Pyrkon 2017 [Relacja]

Pyrkon jest konwentem szeroko pojętej fantastyki, popkultury, mangi i anime, odbywającym się co roku w Poznaniu. Jak możemy przeczytać w opisie imprezy, ma za cel integrację fandomu, oraz propagowanie fantastyki w grach, serialach, książkach i wszystkim, o czym możemy pomyśleć.

wszystkie zdjęcia w tym poście zostały wykonane przeze mnie!

Festiwal odbywa się od 2000 roku i za każdym razem przybywa na niego coraz więcej fanów z całej Polski i nie tylko - w tym roku także było pełno osób, jednak w tym wypadku, znaczy to, że zabawa była jeszcze lepsza!

Wstyd się przyznać, ale był to mój pierwszy Pyrkon w życiu - pojechałam na niego wraz ze znajomymi i po długiej, 6-godzinnej podróży, w końcu znaleźliśmy się w Poznaniu. Międzynarodowe Centrum Targowe, w którym odbywała się impreza, znajduje się tuż przy dworcu, więc nie trzeba znać miasta, aby tam trafić - zresztą, w stronę budynku zmierza pielgrzymka fanów fantastyki, do której spokojnie można się włączyć.


Po znalezieniu odpowiedniego wejścia, w którym szybko i sprawnie można było kupić bilety, pomimo ogromnego tłumu, weszłam na teren konwentu, a przed moimi oczami zobaczyłam (dosłownie!) królestwo fantastyki.

Najpierw skupię się na hali w której można było kupić gadżety, mangi, koszulki i inne rzeczy ze swoimi ulubionymi seriami, bo jest to jedna z najpopularniejszych atrakcji tego typu imprez - było tam wszystko, czego pragnie fanowska dusza - od przypinek z seriami anime i napisami po japońsku (z czego największą popularnością cieszyły się chyba badge z Yurii on Ice), przez kubki z pięknymi nadrukami i poduszki naturalnych rozmiarów z mężczyznami i kobietami z różnych serii, czapki, milion różnych rodzajów koszulek, związanych zarówno z serialami, książkami, kpopem, jrockiem, sci fi i wieloma innymi rzeczami, kończąc na japońskich słodyczach (poza Pocky, można było kupić cudeńka, które możecie zobaczyć na kanale Japana Zjadam - czyli japońskie słodycze, które tworzycie sobie sami, zgodnie z instrukcją) - pasjonaci herbaty, mogli również zakupić tam pyszną bubble tea.


Sleeproom jaki jest każdy widzi - i w tym wypadku było podobnie. Miejsca do spania znajdowały się na kilku wielkich halach, gdzie ludzie rozkładali swoje forty tak, aby przyjemnie im się spało. Ogólnie w sleepach panowała bardzo miła atmosfera - można było porozmawiać z sąsiadami, spokojnie się wyspać i posiedzieć, w razie zmęczenia. Co jakiś czas przez salę przechodziła fala oklasków, powstających - jak mi się zdaje - zupełnie bez powodu, ale pokazywało to ogromną zażyłość uczestników konwentu -  nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że każdy czuł się na Pyrkonie jak w domu. Kiedy ktoś krzyknął coś głośniej, chór odpowiadał "Zamknij się" - strażnicy porządku znowu dawali o sobie znać ;)

Na konwencie można było spotkać ludzi w różnym wieku, z całej Polski, a także innych krajów - pomiędzy "zwyczajnymi" konwentowaczami przemykali też znani aktorzy, autorzy i youtuberzy, którzy z uśmiechem pozowali do zdjęć z fanami - jak zresztą każdy, kogo się o to poprosiło. Bardzo podobało mi się podejście ludzi do innych, bo pomimo, że byłam już na kilku konwentach, nie spotkałam się jeszcze z aż tak przyjaznym i tolerancyjnym otoczeniem - pomimo przynależności do różnych fandomów, grup wiekowych i całej masy różnic, każdy był dla siebie miły; a gdy ktoś miał kartkę z napisem "Free hugs", którego nie może zabraknąć na żadnym tego typu wydarzeniu, wielu ludzi z radością przytulało się, szerząc pozytywną energię.
Jeśli ktoś zgłodniał, lub poczuł nagłą potrzebę zalkoholizowania się, dla wszystkich uczestników konwentu był zapewniony bar z ciepłymi posiłkami i różnego rodzaju alkoholami.


No i w końcu przechodzimy do prelekcji - było ich wszystkich bardzo dużo i nie jestem ich w stanie wymienić - trwały od rana, do 3 w nocy, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Niestety, popularne tematy często były "zajęte", to znaczy, kolejki do sali, w których miała odbywać się np. prelekcja o Yurii on Ice były tak koszmarnie długie, że połowa osób mogła jedynie pomarzyć o wejściu. Mi udało się uczestniczyć w 2 czy 3 wykładach, które, tak swoją drogą, były świetne - zarówno osoby, które je prowadziły spisały się na medal ciekawie opowiadając o tematach które widać, że ich interesowały, oraz ludzie uczestniczący w prelekcjach zachowywali się kulturalnie tzn. nie rozmawiali ani nie przeszkadzali (z doświadczenia wiem, że akurat z tym bywa różnie).


Podsumowywując, konwent zrobił na mnie świetne wrażenie - organizacyjnie oraz pod każdym innym względem. Jeszcze nigdy nie spotkałam na mangowej imprezie tak wiele miłych ludzi, z którymi można było porozmawiać o fandomach, najnowszych i starszych seriach anime i fantastyki. Poziom cosplayów, który został zaprezentowany chociażby na Maskaradzie, był kosmicznie wysoki - naprawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem, bo każdy z pokazywanych kostiumów był tak dopracowany, że wszyscy zasługiwali na wygraną.

A jakie są Wasze wrażenia po Pyrkonie? :)

niedziela, 30 kwietnia 2017

Dziewczynka w Krainie Przeklętych [Recenzja Mangi]

Dziewczynka w Krainie Przeklętych to jedna z najnowszych mang wydanych w Polsce przez studio JG, a oryginalnie napisanych przez Nagabe. Swoją premierę miała 28 kwietnia, czyli zaledwie dwa dni temu - udało mi się ją już przeczytać, do czego w dużej mierze zachęciła mnie fenomenalna i ciekawa okładka i już nie mogę doczekać się kolejnych tomów!



Główną bohaterką mangi jest mała dziewczynka, która zamieszkuje świat, podzielony na dwie części - czarną i białą, czyli dobrą i przeklętą. Pech chciał, że jest w tej drugiej, gorszej ; jej opiekunem i wybawicielem jest jeden z wyrzutków społeczeństwa, nazywany przez dziecko Mistrzem - nie wiemy dokładnie dlaczego to właśnie on wziął Sive pod swoje skrzydła, ani kim dokładnie jest ta czarna, rogata postać, jednak autor przedstawia ją na tyle interesująco, że nie da się jej nie lubić - tak, lubić. Przeklęty jest bowiem wyjątkowo czuły i odważny.
Wychowanie dziewczynki nie jest jednak łatwe - ponieważ jest ona człowiekiem, nie może dotykać Przeklętych - w tym swojego Mistrza, bo gdy ich dotknie, zostanie rzucona na nią straszna klątwa i stanie się jednym z nich.

okładka drugiego tomu - na razie brak wersji polskiej

Manga świetnie przedstawia ponury świat, zachwycając nas kreską i artystycznym wykończeniem każdego z elementów - już pierwszy tom zachęca, aby sięgnąć po kolejne - szczególnie, że zakończenie jest zupełnie nieprzewidywalne, pozostawiając czytelnika w napięciu, oraz strachem związanym z tym, jak dalej potoczą się losy niewinnej Sivy - bo choć dowiadujemy się sporo o jej codziennym życiu, wciąż nie znamy powodu, dla którego znalazła się po tej złej stronie fantastycznego świata i właśnie ta świadomość pozostawia nas w ciągłym napięciu.

okładka trzeciego tomu - również brak wersji polskiej

Bardzo podoba mi się też kreacja Mistrza, który zarówno od strony artystycznej, jak i "opisowej", jest jedną z bardziej fascynujących postaci, jakie kiedykolwiek widziałam. Choć ma przed dziewczynką i jednocześnie czytelnikiem, wiele tajemnic, myślę, że nie ma osoby, która po przeczytaniu mangi nie zainteresowałaby się nim bardziej, chcąc odkryć jego przeszłość.

Niewiele można napisać o serii, zaledwie na podstawie pierwszego tomu, ale jestem pewna, żę Dziewczynka w Krainie Przeklętych nie zawiedzie - baśń, jeśli można tak nazwać ten komiks, zapowiada się genialnie!

Przy okazji - już niedługo relacja z PYRKONU! :)
Ktoś z Was był na tym konwencie?

piątek, 21 kwietnia 2017

Hakone, Kobe i Nikko

Zbliżają się wakacje - może ktoś z Was zechce wybrać się do cudownej Japonii? Jeśli tak, nie możecie przegapić kilku miast - szczególnie Hakone, Kobe i Nikko, o których dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć.

Hakone



Hakone znajduje się na wyspie Honsiu, u stóp góry Fuji - już dla samego tego faktu, warto odwiedzić to miasto. Piękny widok na historyczną górę to jednak nie wszystko, co Hakone ma nam do zaoferowania. Większa część regionu jest parkiem krajobrazowym, służącym głównie do wypoczynku - przyjeżdżający tam turyści chętnie korzystają z gorących źródeł, onsen, z których najpopularniejszym jest  źródło Yumoto, w pobliżu Odawary. Część tego obszaru jest aktywną strefą wulkaniczną, dzięki czemu występują tam opary siarki i gorące źródła - niestety, właśnie z tego powodu, Hakone jest często zamykane dla turystów, co na pewno może popsuć plany wycieczki.


widok na górę Fuji
Jeśli będziemy w Hakone, warto również wstąpić do Hakone Open Air Museum, gdzie zobaczymy rzeźby wystawione na świeżym powietrzu, oraz galerię dzieł Pabla Picassa (który, choć zupełnie niezwiązany z tym regionem, robi furorę). Poza źródłami i powyższymi muzeami, czeka nas jeszcze masa atrakcji, dzięki czemu z pewnością nie będzie nam się nudzić - możemy odwiedzić Jezioro Ashinoko, które powstało po ostatniej erupcji wulkanu Hakone, ponad 3000 lat temu. Turyści mogą także wsiąść na łódkę, która przepływając po jeziorze, pokaże im wszystkie piękne widoki doliny (Protip: Do Hakone lepiej wybierać się w zimnych sezonach roku, gdyż wtedy jest większa szansa, że zobaczymy górę Fuji, która niestety znika przy mgle, chmurach czy ogólnie słabej widoczności). Łódź, która pływa 30 minut, kosztuje ok. 1000 yenów - w tej samej cenie wsiądziemy na specjalnie wykonany Statek Piracki, również pływający po jeziorze.

statek piracki

zamek Odawara

Kiedy popływamy już statkiem, warto przejść się do zamku Odawara, który, choć w XVII wieku został zniszczony przez trzęsienie ziemi, udało się odnowić i do tej pory cieszy oko nawet najbardziej wymagających turystów. Swoją dzisiejszą formę zamek zyskał nie tak dawno, bo w 1960r, po kolejnym już odnowieniu go. W środku zrobiono muzeum, które opowiada historię zamku, pokazuje stare zbroje i miecze, a z ostatniego piętra zobaczymy panoramę Hakone. Okolica wokół zamku jest także popularnym miejscem sesji zdjęciowych, w kwietniu i maju, bo wiśnie i inne kwiaty kwitną, tworząc niemalże niebiański krajobraz, idealny, aby uwiecznić go na fotografiach.


Kobe




Kobe jest miastem, znajdującym się na południu wyspy Honsiu. Jest stolicą prefektury Hyogo oraz jednym z największych, portowych japońskich miast. Dzięki dogodnym położeniu, tuż przy wodzie, od najstarszych czasów Kobe prowadziło handel z wieloma krajami, m.in. z Chinami i dynamicznie się rozwijało - dla zachodu jednak, zostało otwarte jako jedno z pierwszych japońskich miast, dopiero około 1868 roku.

Jedną z najlepszych i najciekawszych atrakcji tego miasta jest góra Maya, a konkretnie - widok, który można z niej uzyskać. Ze szczytu widać całe miasto, port i okoliczne góry, co wygląda szczególnie pięknie w nocy, gdy świecą się wszystkie światła. Średni czas wchodzenia na górę to 4 godziny, ale wydaje mi się, że naprawdę warto!

Ogród Sorakuen
Pasjonaci natury z pewnością ucieszą się także z dostępnego tam ogrodu Sorakuen, urządzonego w tradycyjnym japońskim stylu. Była to kiedyś prywatna część rezydencji burmistrza miasta, jednak w 1941 została otwarta do publicznego użytku, Budynki, które tam zbudowano, zostały niestety zniszczone podczas drugiej wojny światowej, po odnowieniu wyglądają równie cudownie - szczególnie, jeśli są w przepięknym otoczeniu kwitnących kwiatów i wiśni. 

W Kobe znajduje się też ogród ziół, zwany Kobe Nunobiki Herb Garden - dla turystów, którzy średnio lubią spacery, władze miasta przygotowały specjalną kolejkę, dzięki które można podziwiać z góry zarówno piękne połacie ogrodu, jak i panoramę miasta. Po podróży można również spróbować pysznych potraw, serwowanych z lokalnymi ziołami i przyprawami. Na pamiątkę, można zakupić tu, oczywiście, kwiaty, a w drodze powrotnej warto zahaczyć także o wodospad Nunobiki no Taki, który z pewnością zachwyci swoją pięknością. 

Nie myślmy jednak, że w Kobe czekają nas jedynie kwiaty i utopijne wręcz obrazy - to także coś dla fanów dużych, szybkich miast, tętniących życiem przez całą dobę i zachwycających wieloma światłami i odgłosami, dochodzącymi z ulic.

Nikko




Nikko, miasto na wyspie Honsiu w prefekturze Tochigi, charakteryzuje się bogatą historią. Najbardziej jest znane z chramów Nikko Toshu-gu, wzniesionych jako mauzoleum na cześć pierwszego sioguna z rodu Tokugawa, czyli jednego z trzech wielkich założycieli Japonii. Chramy zostały wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO,
Warto wiedzieć, że budowa tego obiektu rozpoczęła się w 1617r, za namową syna sioguna, Hidetada. Ze względu na wielkie bogactwo i przepych podczas dekorowania obiektu, został on sklasyfikowany jako "japoński barok".

grobowiec Ieyasu
Kompleks Nikko Toshu-gu, złożony łącznie z 55 budowli, zajmuje łącznie ponad 80 tys. metrów2, - pięć z budynków zostło zaliczonych do narodowych skarbów, a trzy kolejne traktuje się w Japonii jako bardzo ważne obiekty kulturowe. Ciekawe jest też samo ułożenie obiektu, raczej niespotykane przy tego typu budowlach - kompleks pnie się ku górze, to znaczy, że każdy kolejny budynek położony jest trochę wyżej od poprzedniego, a na szczycie wznosi się grobowiec sioguna, Ieyasu.

Najsłynniejszym obiektem, jaki mamy możliwość zobaczyć w Nikko, jest złota brama Yomei-mon, Brama Światła Słonecznego - nazwa ma zachęcać turystów, aby podziwiali jej piękno cały dzień, aż do zachodu słońca. Co roku można również wciąć udział w historycznych festiwalach, i paradach wojowników, a także odwiedzić najwyżej położone w Japonii jezioro, oraz wodospad Kegon, znajdujący się w okolicy.




Dziękuję za przeczytanie! Które z tych miejsc najbardziej chcielibyście odwiedzić? :)
Przy okazji - który układ zdjęć wolicie? Ten, który zastosowałam w dzisiejszym poście, czy ten, który stosuję zazwyczaj?
_________________________
źródła: http://www.japan-guide.com/e/e5200.html, https://www.tripadvisor.com, wikipedia.com,

czwartek, 13 kwietnia 2017

JMUSIC 2017: moje nowe odkrycia

Już dawno nie robiłam postu, w którym wypowiadałabym się na temat moich ulubionych piosenek prosto z Japonii - dzisiaj postanowiłam więc zrobić ranking moich nowych faworytów, którzy, mam nadzieję, także Wam wpadną w ucho!

1. BIGMAMA - BLINKSTONE


Już przy pierwszym usłyszeniu, piosenka wprawiła mnie w dziwny, ale bardzo przyjemny nastój - ma w sobie coś, przez co nie można po prostu jej wyłączyć i trzeba wysłuchać ją do końca. Połączenie ostrego, rockowego brzmienia i dźwięku gitar z delikatnymi, melodyjnymi skrzypcami oraz jednostajną perkusją i ciekawą linią melodyjną sprawia, że piosenka jest jedną z tych, które zapamiętamy na długo - i bardzo dobrze, bo BIGMAMA naprawdę zasługują na uwagę. Chyba nie muszę wspominać, że moją uwagę przyciągnęło też miejsce kręcenia teledysku - niezwykle piękne  wnętrze z barokowymi elementami, które dodaje muzyce zespołu odrobiny kurtuazji!

2. PHATMANS AFTER SCHOOL - MIKANSEI FU YUCHA


W tej piosence o tytule, który można przetłumaczyć na polski jako "Nieskończona Przyszłość", zdecydowanie słychać optymistyczną i pełną energii "vibe", którą emanuje zespół Phatmans After School, powstały w 2010 roku. Piosenka motywuje do działania, co w okresie wszechobecnych egzaminów, matur i ocen końcowych, jest zdecydowanym plusem! Chłopcy są bardzo młodzi - w momencie utworzenia grupy, wszyscy mieli najwięcej 20 lat, dzięki czemu doskonale wiedzą, czego potrzebuje młoda generacja i właśnie to ofiarują swoim fanom,

3. SPECIAL FAVOURITE MUSIC - CEREMONY


Piosenka "Ceremony", jest zdecydowanie inna niż wszystkie - ma w sobie elementy popu, rocka, bluesa, może odrobinę jazzu... jednym słowem, jest idealna na dni pełne stresu, bo odpręża jak nic innego. Gra świateł, zastosowana w teledysku tworzy niezwykły klimat, który od razu przenosi nas w inny świat, a delikatne głosy śpiewającego duetu od razu poprawiają nam humor. Z jednej strony, melodia jest smutna i nieszczęśliwa, ale z drugiej zdecydowanie sprawia, że chce się ją śpiewać - co tu dużo mówić - teledysk i piosenka są na tyle warte uwagi, że trzeba przekonać się o niezwykłości tego utworu samemu!

4. LAMP IN TERREN - NAMIDABOSHI GUN NO YORU


Jeśli lubicie klasyczny japoński rock, ale marzy wam się nieco wolniejsza, spokojniejsza, lecz równie melodyjna nuta, to koniecznie musicie zobaczyć tą piosenkę Lamp in Terren. Teledysk opowiada magiczną historię, do której utwór jest znakomitym tłem, pozwalając wczuć się w losy głównej bohaterki krótkiego klipu - smutnej dziewczyny. Poznajemy jej historię i śledzimy epizod z jej życia, jednocześnie raz na czas mając okazję przyjrzeć się zespołowi, wprowadzającemu nas w ten miły nastrój - widzimy kilku ładnych chłopaków, chcących podzielić się ze światem swoimi najskrytszymi uczuciami.

5. SHADOWS - CHAIN REACTION 


Po poprzednich teledyskach, idealnych na odstresowanie się, znowu przyszła pora na potężną dawkę energii. Choć w teledysku nie dzieje się dużo, już sama piosenka wprawia nas w buntowniczy i śmiały nastrój, który sprawia, że chce nam się wyjść na zewnątrz i zmieniać świat. Bardzo podoba mi się tutaj chwyt z kablami "przywiązanymi" do wokalisty - choć to zwyczajne kable, jest to rozwiązanie, którego nie widziałam nigdzie indziej. Jest to ten rodzaj jrocka, który na pewno spodoba się fanom ONE OK ROCK, MY FIRST STORY oraz UVERWORLD. Jeśli więc chcecie odrobinę odświeżyć swoją playlistę, a lubicie powyższe zespoły, serdecznie polecam wam Shadows!

6. SOLAR ECLIPSE (日食) - HELLO SLEEPWALKERS


Piosenka "Hello Sleepwalkers" jest pierwszą, którą słyszałam w wykonaniu tego zespołu i muszę przyznać, że zdołała mnie do niego przekonać - niezwykle wpadająca w ucho, klimatyczna, pasująca do nazwy (co daje swego rodzaju aurę, zarówno teledyskowi, jak i melodii) i po prostu - ciekawa. To moje pierwsze wrażenia, po jej przesłuchaniu - a z każdym kolejnym razem, te odczucia pozostają niezmienne. Widzę zespół Solar Eclipse jako grupę marzycieli, sięgających gwiazd, zarówno w metaforycznym jak i dosłownym tego słowa znaczeniu - również światła zastosowane w teledysku, które w raz z tłem sprawiają wrażenie kosmosu, lub galaktyki, pokazują nam kierunek, w którym zmierza grupa.


To wszystkie japońskie nowości na dzisiaj - co sądzicie? Która piosenka najbardziej przypadła Wam do gustu? Wypowiadajcie się w komentarzach i polecajcie bloga znajomym! :)

środa, 29 marca 2017

Ranking anime: Wiosna 2017

Śnieg już dawno zniknął, a pogoda (przynajmniej teoretycznie) powinna się robić coraz cieplejsza i bardziej przyjazna. Chociaż jest to okres roku pełen różnorodnych egzaminów i poprawiania ocen, na anime zawsze znajdzie się czas - dzisiaj chciałabym przedstawić Wam ranking najlepszych anime, które pojawią się wiosną 2017.

1. Attack on titan - sezon 2


Już pierwszego kwietnia pojawi się pierwszy odcinek drugiego sezonu Attack on titan - naprawdę, nie mogę się już doczekać, aby go oglądnąć, szczególnie że pierwszy sezon okazał się być świetny. Data premiery przekładana była wielokrotnie - najpierw anime miało ukazać się w 2016, a potem w 2017, przez co fani jeszcze bardziej się niecierpliwili. Obsada drugiego sezonu pozostanie ta sama, a widzowie będą mogli śledzić dalsze losy postapokaliptycznego świata, rządzonego przez tytanów - wielkie, groźne stwory. Wydaje mi się, że w tym sezonie grafika i animacja postaci jest dużo lepsza, dzięki czemu jeszcze bardziej będzie można wczuć się w fascynującą historię.

2. Alice to Zouroku


Nowe anime z gatunku okruchy życia, seinen i nadprzyrodzone, ukarze się 2 kwietnia i będzie adaptacją mangi o tym samym tytule, napisanej przez Tetsuya Imai. Anime za to, reżyserowane jest przez Katsushi Sakurabi, oraz studio J.C Staff. Historia Alice to Zouroku opowiada o małej dziewczynce, która jest opętana magiczną siłą, zwaną "Alice's Dream", która pozwala jej zmieniać swoje myśli w rzeczywistość.

3. Sin: Nanatsu no taizai


Już 9 kwietnia pojawi się na antenach anime z gatunku fantasy, opowiadające o archanielicy, która sprzeciwia się Bogu i zostaje zesłana do piekła. Na swojej drodze, podczas "przystanku" na ziemi, spotyka uczennicę liceum, Marię. Po dotarciu do piekła archanielica uczy się o siedmiu grzechach głównych, które, przedstawione w serii jako władczynie piekła, postanawiają zapieczętować moc archanielicy, która, wraz z Marią, wyrusza aby je pokonać. Anime wyreżyserowane jest przez Kinji Yoshimoto, a scenariusz oryginalnej serii napisany przez Masasashi Suzuki.

4. Oushitsu Kyoushi Haine 


Heine Wittgenstein dostaje prestiżową pracę, jako nauczyciel czterech księżniczek, z których każda z nich ma dość oryginalną osobowość. Czy profesor podoła nowej pracy i zdoła nauczyć czegoś dziewczyny? Komedia, wyreżyserowana przez Katsuye Kikuchi ma być jedną z tych, które sprawiają, że przeciętny człowiek płacze ze śmiechu przy każdej kolejnej scenie - o tym, czy rzeczywiście tak jest, możemy się dowiedzieć już 4 kwietnia, podczas premiery pierwszego odcinka - przynajmniej oficjalnej, bo jak na razie bardzo niewiele wiadomo o szczegółach serii.

5. Clockwork planet


Naota Miura, typowy uczeń szkoły średniej, pewnego dnia znajduje w pokoju tajemnicze czarne pudełko, które wleciało do jego domu przez okno - gdy je otwiera, okazuje się, że w środku jest kobieta-robot, rozpoczynająca w jego życiu koło porażek i sukcesów. Miura, wykorzystując swoją fascynację robotyką, odkrywa, że figurka była nieczynna przez ponad 200 lat. Kiedy udaje mu się naprawić zepsutego robota, kobieta przysięga mu lojalność i wkrótce zbliżają się do siebie.


Dziękuję za przeczytanie! :)
Które anime najchętniej byście oglądnęli?


_______________________-
źródła: https://myanimelist.net/anime/season, http://anime24.pl/sezony/wiosna-2017/tv/

niedziela, 12 marca 2017

Świat k-dram - miejsca, które musi odwiedzić każdy fan

Sądzę, że nie jestem jedyną osobą, która lubi od czasu do czasu oglądnąć jakąś koreańską dramę i pofangirlować do aktorów - zastanawialiście się kiedyś jednak w jakim miejscu nagrywane są te seriale? To zawsze super uczucie, kiedy znajdujemy się w dokładnie tym miejscu, w którym nasi ukochani aktorzy i aktorki odgrywali swoje role - szczególnie, jeśli drama jest naprawdę świetna i wiele razy poprawiała nam humor.
Przy okazji, proszę Was o udostępnianie i komentowanie posta - mam nowe materiały o Azji, więc planuję duuużo kolejnych wpisów ;)
Jeśli chcielibyście poczytać moje opowiadania, zapraszam Was na mojego fanpage'a i wattpada :)

1. Petite France (쁘띠프랑스)

adres: 1063, Hoban-ro, Cheongpyeong-myeon, Gapyeong-gun, Gyeonggi-do
경기도 가평군 청평면 호반로 1063


To właśnie w tym uroczym miejscu, znajdującym się zaledwie 2 godziny drogi od Seulu, nagrywano serię My love from the star oraz Secret Garden. Tematem tego, można by powiedzieć, parku tematycznego, jest "Mały Książę" autorstwa Antoine de Saint - Exupery, a sceneria jest zaaranżowana tak, aby przypominać niewielkie, stare francuskie miasto. Wszystko jest, jak na Koreę przystało - niesamowicie urocze, pełne pastelowych kolorów i niewielkich muzeów, takich jak muzeum kogutów, co brzmi niezwykle intrygująco. W mieście znajduje się też hala poświęcona twórczości francuskiego pisarza, oraz ogólnie francuskiej literatury. Przechadzając się ulicami Petite France, z pewnością natrafimy na nawiązania do Małego Księcia, takie jak obrazy na ścianach, czy pomniki, oraz miniaturowe wieże Eiffela i innych zabytków. 




2. The hill house 

adres: 42 Sogong-ro 3-gil, Hoehyeon-dong, Jung-gu, 서울특별시


Hotel ten był miejscem w którym nagrywano cieszącą się ogromną popularnością dramę The Heirs, która w serialu była domem głównego bohatera. Wykorzystuje się też jego wnętrza w wielu reklamach, bo jest uosobieniem luksusu i stylu. Hotel oferuje piękne ogrody i widok na rzekę Namhangang. Na gości czeka wiele różnych atrakcji hotelowych takich jak restauracja, piekarnia, sala bankietowa i inne. Rezydencja jest zlokalizowana 50 minut od Seulu, co sprawia, że jest częstym obiektem zainteresowania ze strony bogatych turystów szukających spokoju i odpoczynku. Jest to jeden z najbardziej luksusowych koreańskich obiektów.




3. Jade Garden (제이드가든 수목원)

adres: 80, Haetgol-gil, Chuncheon-si, Gangwon-do
강원도 춘천시 남산면 햇골길 80


To miejsce było planem filmowym wielu koreańskich produkcji, takich jak filmu Youre my pet, czy dram Love Rain, That Winter, The wind blows. Jade Garden został otworzony w 2011 roku i jest utrzymany w stylu europejskim. Wygląda niczym miejsce wyjęte prosto z pięknej baśni Disneya czy Braci Grim, urzekając swoim klimatem i wieloma rodzajami egzotycznych - dla Koreańczyków - roślin. Kiedy zmęczymy się chodzeniem pośród pięknych kwiatów, możemy skorzystać w bogatego wyboru kawiarni i restauracji. Ogród ten ma 160,000 metrów kwadratowych i  ma 24 strefy tematyczne, w których znajduje się łącznie 3,000 gatunków roślin. 




4.Ihwa Mural Village

adres: 6-18 Ihwa-dong, Jongno-gu, Seoul


Położona na szycie góry Naksan, Wioska Ihwa jest co roku odwiedzana przez tysiące turytów, pragnących zobaczyć piękne, kolorowe murale, namalowane przez ponad 60 różnych artystów. W tym miejscu nagrywano także dramę Rooftop Prince. Miejscowość znana jest głównie poprzez sztukę uliczną taką jak graffiti czy rzeźby, które powstały w 2011 roku w ramach rozwoju turystycznego wioski. Znajdziemy tam także wiele różnych muzeów, tematycznych kawiarnii i szkół prywatnych, jako że od pewnego czasu Ihwa Mural Village cieszy się popularnością pośród uprzywilejowanych Koreańczyków. 




5. Ganghwamun Square (광화문광장)

adres: 1-68 Sejongno, Jongno-gu, 서울특별시 



Jest to jedna z najbardziej zaludnionych biznesowych i turystycznych dzielnic Seulu. Kiedyś dzielnica ta znajdowała się w pobliżu pałacu Byeongbokgung, dzięki czemu stała się szanowana i bogata. W tej lokalizacji nagrywano dramę Iris. Turyści mogą odwiedzić wiele różnorodnych muzeów, a także zobaczyć pomniki najważniejszych koreańskich osobistości - admirała Yi Sun sin i króla Sejonga Wielkiego (który, jak wiadomo, stworzył m.in koreański alfabet, Hangul). Jest to idealne miejsce także dla dzieci, które w lecie bawią się w okolicach wielu fontann znajdujących się w pobliżu historycznych miejsc.




6. Namiseom Island (남이섬 종합휴양지 )

adres: 1, Namisum-gil, Namsan-myeon, Chuncheon-si, Gangwon-do
강원도 춘천시 남산면 남이섬길 1



Tu nagrywano dramę pt. Winter Sonata. Wyspa kształtem przypominająca pół księżyc, jest miejscem historycznym w którym można znaleźć m.in grób generała Nami, który w XIII poprowadził zwycięską akcję przeciw rebeliantom. Wyspa oddalona jest od Seulu o 63km i jest znana przez swoją roślinność i hisorię, dzięki czemu jest częstym kierunkiem wypadów wakacyjnych i weekendowych rodzin z dziećmi. Pośrodku wyspy znajduje się duży park, który jest miejscem spotkań oraz różnorodnych aktywności na świeżym powietrzu. Dodatkowo, znajdziemy tu także basen i obiekty wodne, idealne do uprawiania sportów.



Dziękuję za przeczytanie i proszę o komentarze! 

___________________________
źródła: zdjęcia: grafika google, info: Travel Guide Korea by Korea Tourism Organization,  http://english.visitkorea.or.kr/enu/index.jsp                     

czwartek, 23 lutego 2017

Kilka wskazówek przed wyjazdem do Chin - czyli różnice kulturowe

Wybierając się tak daleko, jak Chiny, musimy pamiętać o tym, jak zachować się w odpowiedni sposób nie rażąc przy okazji Chińczyków, oraz jak przetrwać w gwarze chińskich miast i straganów, które zdecydowanie różnią się od tych, które spotkamy w Polsce, czy w Europie.

Chiny to jeden z największych krajów świata, z olbrzymim dziedzictwem kulturowym i wieloma miejscami wartymi zobaczenia. Trzeba jednak wiedzieć, że ogół, nazywany przez nas "Chińczykami", to tak naprawdę ponad 50 różnych narodowości, różniących się między sobą zarówno kulturą i językiem, jak i budową ciała czy zwyczajami. Najwięcej osób należy do grupy etnicznej Han, ale znajdziemy także mniejszości narodowe takie jak Mosuo, zamieszkujący tereny Syczuanu i prowincję Junnan, Hui, Yi, Yao i wiele, wiele innych.
Między innymi dlatego w praktycznie każdym regionie Chin, przyjdzie nam  zmierzyć się z nowym kulturowym wyzwaniem, a z trudem wyuczony mandaryński, może przydać nam się zdecydowanie rzadziej, niż byśmy tego oczekiwali. W Państwie Środka istnieje wiele różnych dialektów, w zależności od miasta, czy też jego części. I nawet Chińczycy często się nie rozumieją - co więc powiedzieć ma biały człowiek? ;) A jak z angielskim? Wiadomo, warto umieć. Przyda się z pewnością w miejscach typowo turystycznych. Na potrzeby przemysłu turystycznego, powstała nawet chińska odmiana tego języka - chingrish, który bynajmniej nie przypomina nic, co mieliśmy okazję usłyszeć.


Będąc już w Chinach i wybierając się na regionalny targ, możemy spotkać się z kolejną (dość znaczącą) różnicą. Załóżmy, że nie mamy pojęcia o chińskim i chcielibyśmy kupić jakieś owoce - pierwsze, co przyjdzie nam do głowy, to pokazanie ilości, jaką chcemy na palcach - i możemy się nieźle zdziwić! Sposoby pokazywania cyfr na palcach, także różnią się od zachodniego - o ile do piątki nie ma problemu, o tyle od szóstki w górę, zaczynają się schody - zawsze pokazujemy cyfry jedną ręką, a "znaki" przez nas wykonywane, wyglądają następująco:
- sześć = wykonujemy dłonią taki gest, jak byśmy trzymali w niej telefon komórkowy
- siedem = łączymy wszystkie palce (jednej dłoni!)
- osiem = pokazujemy równocześnie kciuk i palec wskazujący
- dziewięć = zaciśnięta pięść bez palca wskazującego
- dziesięć = zaciśnięta pięść, lub dwa palce złączone tak, aby przypominały krzyż
Warto się tego nauczyć przed zamówieniem czegoś chociażby w restauracji, bo możemy dostać np osiem napojów zamiast dwóch (pokazując dwa palce dłoni)



Podczas rozmów, tudzież kontaktów biznesowych z Chińczykami, pamiętajmy, aby nie krytykować ustroju komunistycznego panującego w kraju, ani w żaden sposób nie obrażać osoby Mao - na pewno będzie to bardzo źle odebrane i możemy zamknąć sobie drogę do dalszych kontaktów.
Chociaż gest przywitania poprzez podanie dłoni jest w Państwie Środka znany, my, jako obcokrajowcy, czekamy aż to nasz chiński rozmówca wykona pierwszy ruch - czasem wystarczy jedynie kiwnięcie głową lub niewielki ukłon, zamiast podawania sobie rąk.
Jeśli już jesteśmy w temacie rozmów - Chińczycy, podobnie jak Japończycy, są bardzo przywiązani do hierarchii panującej w społeczeństwie, której trzeba koniecznie przestrzegać - w innym wypadku można "stracić twarz",  a to także należy do jednej z najstraszniejszych rzeczy, jaka może spotkać człowieka w chińskim społeczeństwie.


Ale to nie wszystkie pułapki czekające nas na ulicach chińskich miast - nic dziwnego, że ten kraj jest potęgą gospodarczą, skoro Chińczycy w krwi mają talent do prowadzenia interesów. Na targach czy w sklepach, targowanie się jest jak najbardziej mile widziane - a nawet wskazane, bo niektórzy sprzedawcy tylko czekają na naiwnych obcokrajowców, gotowych zapłacić fortunę. Kiedy już uda nam się wytargować cenę, która odpowiada dwóm stronom, trzeba uważnie patrzeć, czy sprzedawca wydaje nam resztę w yuanach - w obiegu są bowiem jeszcze jiao, czyli chińskie grosze, dużo mniej warte od swoich kolegów yuanów - możemy mieć problem kiedy okaże się, że zostaliśmy jedynie z nic nie wartymi grosikami, za które nie kupimy sobie nawet kubka herbaty (która choć teoretycznie powinna być za darmo, dla białych turystów bardzo często rośnie do niebotycznych cen).



Zmęczeni tymi wszystkimi ostrzeżeniami, postanowimy zatrzymać się w Chinach na czymś do jedzenia - mamy tam naprawdę szeroki wybór, szczególnie, jeśli chodzi o stragany uliczne, cieszące się niezwykłą popularnością. I tutaj nie możemy tracić z oczu naszych rzeczy, a jedzenie, które chcemy kupić koniecznie musi być przygotowywane przez sprzedawcę na naszych oczach i, najlepiej, aby podczas jego przyrządzania, danie osiągnęło wysoką temperaturę. Kupując coś na tego typu targach musimy pamiętać, że mimo wszystko Chińczycy przystosowani są do trochę innego menu i to, że oni coś jedzą, wcale nie musi oznaczać, że i nam to nie zaszkodzi - a jeśli nie mamy pewności, czym jest dane jedzenie i nikt nie jest w stanie nam tego wytłumaczyć, lepiej odpuścić sobie ten rarytas, którego spróbowanie może skończyć się tragicznie ;).

Dziękuję za przeczytanie! :)
Piszcie w komentarzach Wasze opinie oraz tematy, o których chcielibyście czytać!
_______________________
źródła: http://www.koniecswiata.net/azja/chiny/encyklopedia/co-warto/, wikipedia.pl, zdjęcia grafika google