niedziela, 30 kwietnia 2017

Dziewczynka w Krainie Przeklętych [Recenzja Mangi]

Dziewczynka w Krainie Przeklętych to jedna z najnowszych mang wydanych w Polsce przez studio JG, a oryginalnie napisanych przez Nagabe. Swoją premierę miała 28 kwietnia, czyli zaledwie dwa dni temu - udało mi się ją już przeczytać, do czego w dużej mierze zachęciła mnie fenomenalna i ciekawa okładka i już nie mogę doczekać się kolejnych tomów!



Główną bohaterką mangi jest mała dziewczynka, która zamieszkuje świat, podzielony na dwie części - czarną i białą, czyli dobrą i przeklętą. Pech chciał, że jest w tej drugiej, gorszej ; jej opiekunem i wybawicielem jest jeden z wyrzutków społeczeństwa, nazywany przez dziecko Mistrzem - nie wiemy dokładnie dlaczego to właśnie on wziął Sive pod swoje skrzydła, ani kim dokładnie jest ta czarna, rogata postać, jednak autor przedstawia ją na tyle interesująco, że nie da się jej nie lubić - tak, lubić. Przeklęty jest bowiem wyjątkowo czuły i odważny.
Wychowanie dziewczynki nie jest jednak łatwe - ponieważ jest ona człowiekiem, nie może dotykać Przeklętych - w tym swojego Mistrza, bo gdy ich dotknie, zostanie rzucona na nią straszna klątwa i stanie się jednym z nich.

okładka drugiego tomu - na razie brak wersji polskiej

Manga świetnie przedstawia ponury świat, zachwycając nas kreską i artystycznym wykończeniem każdego z elementów - już pierwszy tom zachęca, aby sięgnąć po kolejne - szczególnie, że zakończenie jest zupełnie nieprzewidywalne, pozostawiając czytelnika w napięciu, oraz strachem związanym z tym, jak dalej potoczą się losy niewinnej Sivy - bo choć dowiadujemy się sporo o jej codziennym życiu, wciąż nie znamy powodu, dla którego znalazła się po tej złej stronie fantastycznego świata i właśnie ta świadomość pozostawia nas w ciągłym napięciu.

okładka trzeciego tomu - również brak wersji polskiej

Bardzo podoba mi się też kreacja Mistrza, który zarówno od strony artystycznej, jak i "opisowej", jest jedną z bardziej fascynujących postaci, jakie kiedykolwiek widziałam. Choć ma przed dziewczynką i jednocześnie czytelnikiem, wiele tajemnic, myślę, że nie ma osoby, która po przeczytaniu mangi nie zainteresowałaby się nim bardziej, chcąc odkryć jego przeszłość.

Niewiele można napisać o serii, zaledwie na podstawie pierwszego tomu, ale jestem pewna, żę Dziewczynka w Krainie Przeklętych nie zawiedzie - baśń, jeśli można tak nazwać ten komiks, zapowiada się genialnie!

Przy okazji - już niedługo relacja z PYRKONU! :)
Ktoś z Was był na tym konwencie?

piątek, 21 kwietnia 2017

Hakone, Kobe i Nikko

Zbliżają się wakacje - może ktoś z Was zechce wybrać się do cudownej Japonii? Jeśli tak, nie możecie przegapić kilku miast - szczególnie Hakone, Kobe i Nikko, o których dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć.

Hakone



Hakone znajduje się na wyspie Honsiu, u stóp góry Fuji - już dla samego tego faktu, warto odwiedzić to miasto. Piękny widok na historyczną górę to jednak nie wszystko, co Hakone ma nam do zaoferowania. Większa część regionu jest parkiem krajobrazowym, służącym głównie do wypoczynku - przyjeżdżający tam turyści chętnie korzystają z gorących źródeł, onsen, z których najpopularniejszym jest  źródło Yumoto, w pobliżu Odawary. Część tego obszaru jest aktywną strefą wulkaniczną, dzięki czemu występują tam opary siarki i gorące źródła - niestety, właśnie z tego powodu, Hakone jest często zamykane dla turystów, co na pewno może popsuć plany wycieczki.


widok na górę Fuji
Jeśli będziemy w Hakone, warto również wstąpić do Hakone Open Air Museum, gdzie zobaczymy rzeźby wystawione na świeżym powietrzu, oraz galerię dzieł Pabla Picassa (który, choć zupełnie niezwiązany z tym regionem, robi furorę). Poza źródłami i powyższymi muzeami, czeka nas jeszcze masa atrakcji, dzięki czemu z pewnością nie będzie nam się nudzić - możemy odwiedzić Jezioro Ashinoko, które powstało po ostatniej erupcji wulkanu Hakone, ponad 3000 lat temu. Turyści mogą także wsiąść na łódkę, która przepływając po jeziorze, pokaże im wszystkie piękne widoki doliny (Protip: Do Hakone lepiej wybierać się w zimnych sezonach roku, gdyż wtedy jest większa szansa, że zobaczymy górę Fuji, która niestety znika przy mgle, chmurach czy ogólnie słabej widoczności). Łódź, która pływa 30 minut, kosztuje ok. 1000 yenów - w tej samej cenie wsiądziemy na specjalnie wykonany Statek Piracki, również pływający po jeziorze.

statek piracki

zamek Odawara

Kiedy popływamy już statkiem, warto przejść się do zamku Odawara, który, choć w XVII wieku został zniszczony przez trzęsienie ziemi, udało się odnowić i do tej pory cieszy oko nawet najbardziej wymagających turystów. Swoją dzisiejszą formę zamek zyskał nie tak dawno, bo w 1960r, po kolejnym już odnowieniu go. W środku zrobiono muzeum, które opowiada historię zamku, pokazuje stare zbroje i miecze, a z ostatniego piętra zobaczymy panoramę Hakone. Okolica wokół zamku jest także popularnym miejscem sesji zdjęciowych, w kwietniu i maju, bo wiśnie i inne kwiaty kwitną, tworząc niemalże niebiański krajobraz, idealny, aby uwiecznić go na fotografiach.


Kobe




Kobe jest miastem, znajdującym się na południu wyspy Honsiu. Jest stolicą prefektury Hyogo oraz jednym z największych, portowych japońskich miast. Dzięki dogodnym położeniu, tuż przy wodzie, od najstarszych czasów Kobe prowadziło handel z wieloma krajami, m.in. z Chinami i dynamicznie się rozwijało - dla zachodu jednak, zostało otwarte jako jedno z pierwszych japońskich miast, dopiero około 1868 roku.

Jedną z najlepszych i najciekawszych atrakcji tego miasta jest góra Maya, a konkretnie - widok, który można z niej uzyskać. Ze szczytu widać całe miasto, port i okoliczne góry, co wygląda szczególnie pięknie w nocy, gdy świecą się wszystkie światła. Średni czas wchodzenia na górę to 4 godziny, ale wydaje mi się, że naprawdę warto!

Ogród Sorakuen
Pasjonaci natury z pewnością ucieszą się także z dostępnego tam ogrodu Sorakuen, urządzonego w tradycyjnym japońskim stylu. Była to kiedyś prywatna część rezydencji burmistrza miasta, jednak w 1941 została otwarta do publicznego użytku, Budynki, które tam zbudowano, zostały niestety zniszczone podczas drugiej wojny światowej, po odnowieniu wyglądają równie cudownie - szczególnie, jeśli są w przepięknym otoczeniu kwitnących kwiatów i wiśni. 

W Kobe znajduje się też ogród ziół, zwany Kobe Nunobiki Herb Garden - dla turystów, którzy średnio lubią spacery, władze miasta przygotowały specjalną kolejkę, dzięki które można podziwiać z góry zarówno piękne połacie ogrodu, jak i panoramę miasta. Po podróży można również spróbować pysznych potraw, serwowanych z lokalnymi ziołami i przyprawami. Na pamiątkę, można zakupić tu, oczywiście, kwiaty, a w drodze powrotnej warto zahaczyć także o wodospad Nunobiki no Taki, który z pewnością zachwyci swoją pięknością. 

Nie myślmy jednak, że w Kobe czekają nas jedynie kwiaty i utopijne wręcz obrazy - to także coś dla fanów dużych, szybkich miast, tętniących życiem przez całą dobę i zachwycających wieloma światłami i odgłosami, dochodzącymi z ulic.

Nikko




Nikko, miasto na wyspie Honsiu w prefekturze Tochigi, charakteryzuje się bogatą historią. Najbardziej jest znane z chramów Nikko Toshu-gu, wzniesionych jako mauzoleum na cześć pierwszego sioguna z rodu Tokugawa, czyli jednego z trzech wielkich założycieli Japonii. Chramy zostały wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO,
Warto wiedzieć, że budowa tego obiektu rozpoczęła się w 1617r, za namową syna sioguna, Hidetada. Ze względu na wielkie bogactwo i przepych podczas dekorowania obiektu, został on sklasyfikowany jako "japoński barok".

grobowiec Ieyasu
Kompleks Nikko Toshu-gu, złożony łącznie z 55 budowli, zajmuje łącznie ponad 80 tys. metrów2, - pięć z budynków zostło zaliczonych do narodowych skarbów, a trzy kolejne traktuje się w Japonii jako bardzo ważne obiekty kulturowe. Ciekawe jest też samo ułożenie obiektu, raczej niespotykane przy tego typu budowlach - kompleks pnie się ku górze, to znaczy, że każdy kolejny budynek położony jest trochę wyżej od poprzedniego, a na szczycie wznosi się grobowiec sioguna, Ieyasu.

Najsłynniejszym obiektem, jaki mamy możliwość zobaczyć w Nikko, jest złota brama Yomei-mon, Brama Światła Słonecznego - nazwa ma zachęcać turystów, aby podziwiali jej piękno cały dzień, aż do zachodu słońca. Co roku można również wciąć udział w historycznych festiwalach, i paradach wojowników, a także odwiedzić najwyżej położone w Japonii jezioro, oraz wodospad Kegon, znajdujący się w okolicy.




Dziękuję za przeczytanie! Które z tych miejsc najbardziej chcielibyście odwiedzić? :)
Przy okazji - który układ zdjęć wolicie? Ten, który zastosowałam w dzisiejszym poście, czy ten, który stosuję zazwyczaj?
_________________________
źródła: http://www.japan-guide.com/e/e5200.html, https://www.tripadvisor.com, wikipedia.com,

czwartek, 13 kwietnia 2017

JMUSIC 2017: moje nowe odkrycia

Już dawno nie robiłam postu, w którym wypowiadałabym się na temat moich ulubionych piosenek prosto z Japonii - dzisiaj postanowiłam więc zrobić ranking moich nowych faworytów, którzy, mam nadzieję, także Wam wpadną w ucho!

1. BIGMAMA - BLINKSTONE


Już przy pierwszym usłyszeniu, piosenka wprawiła mnie w dziwny, ale bardzo przyjemny nastój - ma w sobie coś, przez co nie można po prostu jej wyłączyć i trzeba wysłuchać ją do końca. Połączenie ostrego, rockowego brzmienia i dźwięku gitar z delikatnymi, melodyjnymi skrzypcami oraz jednostajną perkusją i ciekawą linią melodyjną sprawia, że piosenka jest jedną z tych, które zapamiętamy na długo - i bardzo dobrze, bo BIGMAMA naprawdę zasługują na uwagę. Chyba nie muszę wspominać, że moją uwagę przyciągnęło też miejsce kręcenia teledysku - niezwykle piękne  wnętrze z barokowymi elementami, które dodaje muzyce zespołu odrobiny kurtuazji!

2. PHATMANS AFTER SCHOOL - MIKANSEI FU YUCHA


W tej piosence o tytule, który można przetłumaczyć na polski jako "Nieskończona Przyszłość", zdecydowanie słychać optymistyczną i pełną energii "vibe", którą emanuje zespół Phatmans After School, powstały w 2010 roku. Piosenka motywuje do działania, co w okresie wszechobecnych egzaminów, matur i ocen końcowych, jest zdecydowanym plusem! Chłopcy są bardzo młodzi - w momencie utworzenia grupy, wszyscy mieli najwięcej 20 lat, dzięki czemu doskonale wiedzą, czego potrzebuje młoda generacja i właśnie to ofiarują swoim fanom,

3. SPECIAL FAVOURITE MUSIC - CEREMONY


Piosenka "Ceremony", jest zdecydowanie inna niż wszystkie - ma w sobie elementy popu, rocka, bluesa, może odrobinę jazzu... jednym słowem, jest idealna na dni pełne stresu, bo odpręża jak nic innego. Gra świateł, zastosowana w teledysku tworzy niezwykły klimat, który od razu przenosi nas w inny świat, a delikatne głosy śpiewającego duetu od razu poprawiają nam humor. Z jednej strony, melodia jest smutna i nieszczęśliwa, ale z drugiej zdecydowanie sprawia, że chce się ją śpiewać - co tu dużo mówić - teledysk i piosenka są na tyle warte uwagi, że trzeba przekonać się o niezwykłości tego utworu samemu!

4. LAMP IN TERREN - NAMIDABOSHI GUN NO YORU


Jeśli lubicie klasyczny japoński rock, ale marzy wam się nieco wolniejsza, spokojniejsza, lecz równie melodyjna nuta, to koniecznie musicie zobaczyć tą piosenkę Lamp in Terren. Teledysk opowiada magiczną historię, do której utwór jest znakomitym tłem, pozwalając wczuć się w losy głównej bohaterki krótkiego klipu - smutnej dziewczyny. Poznajemy jej historię i śledzimy epizod z jej życia, jednocześnie raz na czas mając okazję przyjrzeć się zespołowi, wprowadzającemu nas w ten miły nastrój - widzimy kilku ładnych chłopaków, chcących podzielić się ze światem swoimi najskrytszymi uczuciami.

5. SHADOWS - CHAIN REACTION 


Po poprzednich teledyskach, idealnych na odstresowanie się, znowu przyszła pora na potężną dawkę energii. Choć w teledysku nie dzieje się dużo, już sama piosenka wprawia nas w buntowniczy i śmiały nastrój, który sprawia, że chce nam się wyjść na zewnątrz i zmieniać świat. Bardzo podoba mi się tutaj chwyt z kablami "przywiązanymi" do wokalisty - choć to zwyczajne kable, jest to rozwiązanie, którego nie widziałam nigdzie indziej. Jest to ten rodzaj jrocka, który na pewno spodoba się fanom ONE OK ROCK, MY FIRST STORY oraz UVERWORLD. Jeśli więc chcecie odrobinę odświeżyć swoją playlistę, a lubicie powyższe zespoły, serdecznie polecam wam Shadows!

6. SOLAR ECLIPSE (日食) - HELLO SLEEPWALKERS


Piosenka "Hello Sleepwalkers" jest pierwszą, którą słyszałam w wykonaniu tego zespołu i muszę przyznać, że zdołała mnie do niego przekonać - niezwykle wpadająca w ucho, klimatyczna, pasująca do nazwy (co daje swego rodzaju aurę, zarówno teledyskowi, jak i melodii) i po prostu - ciekawa. To moje pierwsze wrażenia, po jej przesłuchaniu - a z każdym kolejnym razem, te odczucia pozostają niezmienne. Widzę zespół Solar Eclipse jako grupę marzycieli, sięgających gwiazd, zarówno w metaforycznym jak i dosłownym tego słowa znaczeniu - również światła zastosowane w teledysku, które w raz z tłem sprawiają wrażenie kosmosu, lub galaktyki, pokazują nam kierunek, w którym zmierza grupa.


To wszystkie japońskie nowości na dzisiaj - co sądzicie? Która piosenka najbardziej przypadła Wam do gustu? Wypowiadajcie się w komentarzach i polecajcie bloga znajomym! :)